24 grudnia 2013

Wigilijny One-Shot Cz. 1

Witajcie kociaki! Jak widzicie po 6 miesiącach otrzymaliśmy szablon. Post wstawiam o tak wczesnej porze ponieważ za kilka godzin nie będzie mnie w domu, a u babci nie ma internetu. Chciała bym w imieniu swoim i Ann życzyć wam wesołych świąt, zdrowia, szczęścia, góry prezentów, masy budyniu i świąt z rodziną. W skrócie wszystkiego najlepszego (spełnienia marzeń!). :D Ponieważ mamy dwa dni świąt dziś wstawię część 1 a jutro 2.
Wszystkiego naj!
----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Część 1

Pobudka rano (pierwsza po południu) nigdy nie należała do specjalnie lubianych przeze mnie czynności. Ja lubiłam spać do późna (tak do szesnastej lub siedemnastej), ale Ann nie potrafiła tego zrozumieć. Rano przylazła pod mój pokój i nie dawała mi spać (wrzeszczała że jestem leniem). A potem kazała mi stać przy garach i pilnować grzybowej i barszczu z uszkami. Myślałam że zwariuje! Nie dość że nie dała mi się wyspać to jeszcze kazała stać i gapić się na jedzenie! I jeszcze nie pozwoliła mi go zjeść! A sama rozkładała choinkę, a przy tym pomagali jej chłopcy. A potem się zamieniłyśmy, bo ja zjadłam cały makaron na obiad.
  • Aaaaaaa – wrzasnął Ren kiedy kawałek rozbitej bombki wbił mu się w dłoń.
  • Nie trzeba było na oślep wkładać ręki do tego pudła – powiedziałam.
  • Skąd miałem wiedzieć że tam jest porozbijane szkło – warknął.
  • Choć bo zaraz cały dywan pobrudzisz – poszłam po apteczkę i zioła.
Ren jak to on, oczywiście nie chciał mojej pomocy mówiąc że woli już mieć szkło w dłoni. Więc Rafe musiał go unieruchomić, a ja musiałam mu ten nieszczęsny kawałek ozdoby choinkowej wyciągnąć i oczyścić ranę. Wiercił się przy tym niemiłosiernie wyzywając Rafe'a od zdrajców, a mnie od chorej psychicznie dziewczynki która lub patrzeć na jego ból.
- Och zamknij się już buraku. Pomogliśmy ci przecież więc się uspokój, bo ci dam w twarz – warknęłam kiedy już wszystko było gotowe.
  • A skąd ja mam wiedzieć ze od tych twoich ziółek nie wyrośnie mi druga głowa, czy co innego!
  • Jedyne co ci będzie to tylko urośnie ci ta głupota!
Przez ten cały czas fiołkowooki przyglądał nam się z rozbawieniem.
  • A ty co tak siedzisz jak kołek może nam pomożesz? - Syknęłam.
  • Przecież świetnie sobie radzicie.
W końcu ubraliśmy tą przeklętą choinkę (oczywiście chłopcy poplątali lampki choinkowe, a kiedy je odplątali sami się w nie zaplatali razem z drzewkiem). Ren ani razu nie włożył już ręki do pudła i wieszał tylko aniołki i małe prezenciki.
Potem przyszła pora na nakrycie do stołu (czym już zajęłam się sama). Dwie niezdary poszły się przebrać.
  • Agey może im pomożesz. Nie chciałabym że by do wieczerzy zasiedli ubrani w dresy – Ann posłała mi pełne wdzięczności spojrzenie.
  • Dobrze, dobrze. Potem przyjdę i pomogę ci coś wybrać, bo w tej kwestii jesteś inwalidą pierwszej klasy.
Jak przypuszczała moja droga przyjaciółeczka chłopaki rzeczywiście nie do końca wiedzieli jak wygląda strój świąteczny. Jeden wyciągnął bluzę sportowa i dresy a drugi jeansy i koszulkę z krótkim rękawem. Jak tam weszłam to o mało co się nie załamałam. Obaj siedzieli w łazience i dyskutowali na temat jakiejś rośliny (ciekawy temat do rozmowy). Na szczęście miałam coś odpowiedniego dla nich na tę sytuację.
  • Leć do kibla i się przebierz – podałam Renowi jeansowe spodnie, czystą koszule i krawat.
  • Teraz nawet wygodnie nie można się ubrać – westchnął i wziął ode mnie ciuchy.
  • Masz – u Rafe'a nie było aż takiego problemu z ubiorem bo on miał już jeansy. Wystarczyło ubrać go w białą koszule, marynarkę i nieco poprawić włosy.
  • Jak to cuchnie – jęknął gdy spryskałam jego czuprynę lakierem do włosów.
  • Nie marudź!
Po dość długim użeraniu się z tymi imbecylami w końcu mogłam spokojnie uznać że wyglądają całkiem nieźle.
  • Nareszcie jesteś – Ann zdążyła nakryć już do stołu.
  • Mówię ci, nigdy nie widziałam bardziej niedorozwiniętych chłopców – westchnęłam.
  • Nie wszyscy są niedorozwinięci – znowu zaczynała tą swoją gadkę.
  • Nie jojcz! - Odpowiedziało mi tylko pełne irytacji westchnięcie. - Pora się wystroić, choć.
Jak zawsze „strojenie” musiało mieć miejsce w moim pokoju. Mimo wielu książek i innych szpargałów poruszanie się nie sprawiało mi żadnych problemów. Posadziłam Ann na krześle i zaczęłam malować, układać jej fryzurę i wybierać sukienkę. Czerwona i falbaniasta, nie była zbyt kiczowata ani za bardzo skromna, więc na taką okazję wydała się w sam raz. Włosy rozpuszczone z dwoma warkoczykami mającymi początek przed uszami, łączące się z tyłu głowy na wysokości karku. Makijaż był niezwykle skromny. Smoczyca nigdy nie lubiła się malować. Mnie też to przeszkadzało.

  • No, gotowe – powiedziałam gdy tylko „zabieg”dobiegł końca.
  • Uch, nienawidzę tak się stroić – jęknęła Ann.
  • Ciesz się że to tylko na kilka godzin.
  • Teraz przyszła kolej na ciebie – uśmiechnęła się.
    C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania. Wasze komentarze motywują mnie do dalszego pisania ;)

Jeśli zauważysz błędy, napisz mi o nich, a poprawię je ^^

Linki do siebie, informacje o konkursach i nowych rozdziałach proszę umieszczać w zakładce "Księga Gości"

Obserwatorzy