29 grudnia 2013

Rozdział IV Niebezpieczna gra

Rażące światło, bezczelnie wpadające przez szpary w okiennicach brutalnie pozbawiły mnie resztek snu. Wyciągnęłam rękę przed siebie by choć na moment otworzyć oczy. Rozejrzałam się, a po chwili powoli się podniosłam do pozycji siedzącej i oparłam o ścianę, przy której ustawione było łóżko. Po drugiej stronie pokoju, najpewniej w równie niewygodnym co moje posłaniu, spała Age. Jednak jej łoże wyglądało jak pobojowisko po wojnie. Zupełnie jakby w nocy walczyła z kołdrą i poduszkami. Pokręciłam głową. W sumie to nie mogło być dalekie od prawdy. Być może śniło jej się właśnie, że z kimś walczy?
Na stole, który znajdował się tuż przy drzwiach balkonowych, walały się kosmetyki i nasze torby. Natomiast na krzesłach wisiały ubrania, które niedbale rzuciłyśmy przed zaśnięciem. Zsunęłam nogi na podłogę i wstałam. Podeszłam do okien i jednym ruchem podciągnęłam rolety. Następnie otworzyłam drzwi balkonowe, okiennice i ostatecznie pozwoliłam promieniom słonecznym dostać się do pokoju. Od razu zrobiło się przyjemniej.
- Ann, weź zgaś to światło...- mruknęła na wpół przytomna wampirzyca, która nadal miała głowę wtuloną w poduszkę.- Chcę spać!
Pokręciłam głową.
- Niby jak ja mam ci zgasić słońce?- odparłam rozbawiona prośbą Age.
- Słońce?!- dziewczyna poderwała się z łóżka, mało się przy tym nie zabijając- Już dzień? Która godzina?- obrzuciła mnie pytaniami. Wzięłam telefon ze stolika i odblokowałam go.
- Siódma rano- odparłam zdezorientowana jej zachowaniem.
- Kurde...- szepnęła- Zaspałam!
Najpierw wampirzyca zabrała kilka kosmetyków ze stolika, a następnie w dwóch susach dopadła szafy i wyjęła świeże ubrania.
- Obojętne!- rzuciła z niesmakiem, po czym zniknęła w łazience, zatrzaskując za sobą drzwi z hukiem. Wzdrygnęłam się na ten nagły hałas, wciąż nierozumiejąc o co chodzi przyjaciółce.
- Co jej znów odbiło?- przekręciłam głowę na bok, po czym cicho westchnęłam. Podeszłam do walizki stojącej przy stole i wyjęłam własne ciuchy. Krótkie, czarne jeansowe spodenki, białą bluzkę na ramiączkach i czarne japonki.
- Co to był za hałas?- spytał zaspany Dragonoid, odrywając mnie od zamykania walizki.
- Mnie pytasz?- odparłam i rzuciłam ubrania na łóżko by po chwili udać się w ich kierunku.
Nagle z łazienki wypadła Age, kierując się wprost na mnie( lub na drzwi, aktualnie znajdujące się za moimi plecami). Czarnowłosa nie wyhamowała i wpadła na mnie. Obydwie poleciałyśmy ku bliskiemu i bolesnemu spotkaniu z podłogą. Głośno jęknęłyśmy by zaraz mierzyć się wzrokiem w stylu: „ zamorduję!”
- Co ty wyprawiasz?!- warknęłam.
- I tak bym ci nie odpowiedziała.- odparła, uśmiechając się tajemniczo.
- Gadaj!- dodałam, rzucając się na Age. Przygwoździłam dziewczynę w oczekiwaniu na odpowiedź. Syknęła z bólu, gdy za mocno zacisnęłam ręce na jej ramionach.
- Puść mnie to ci powiem.- mruknęła. Umysł podpowiadał bym jej nadto nie ufała. Jednak to wciąż moja przyjaciółka więc posłusznie ją puściłam.
- Miałam zamiar zrobić Renowi kawał. No wiesz, taki psikus.- powiedziała, rozmasowując ramiona.
- Znowu? Co żeś się tak na niego uwzięła?- spytałam.
- Po prostu lubię go denerwować.
- Brzmi jakbyś się w nim zakochała.- skwitowałam odpowiedź Age.
- Wcale, że nie!
- No mam taką nadzieję.- syknęłam ostrzegawczo po czym się uśmiechnęłam.
- Co się tak szczerzysz?- spytała niepewnie.
- Podsunęłaś mi pewien pomysł.- mruknęłam cicho. Czarnowłosa utkwiła we mnie swój zaciekawiony wzrok.
- Zaczynam się ciebie bać.- odsunęła się nieznacznie.
- I powinnaś...



~*~


- Masz wytrych?
- Zawsze.- odparłam i zaczęłam majstrować przy zamku niczym złodziej pragnący łupu. Nasłuchiwałam, czekając, aż usłyszę charakterystyczny zgrzyt. Spodziewałam się, że zamkną drzwi na klucz. Jednak nie sądziłam, że tak łatwo je otworzę. Uśmiechnęłam się i nacisnęłam klamkę. Drzwi uchyliły się z lekkim skrzypnięciem, a ja zajrzałam do środka.
- Jeszcze śpią.- zwróciłam się do wampirzycy.
- Dziwne, że po tym całym zamieszaniu u nas, ani jeden się nie obudził.- szepnęła czarnowłosa- Idziemy.- zadecydowała, po czym wtargnęła do pokoju.
Pomieszczenie niczym nie różniło się od tego, w którym nocowałyśmy z Age. Dokładnie takie samo rozmieszczenie mebli. Jak w każdym hotelu. Za dużo  chyba nie muszę mówić. Podeszłam do okien i delikatnie uchyliłam drzwi balkonowe by uniknąć jakiegokolwiek hałasu. Na nasze szczęście, chłopaki mają twardy sen. Dziwi mnie jednak fakt, że ani jeden nie zdecydował się zmienić wyglądu na swój prawdziwy. Lubię swoją smoczą postać, jednak to ta ludzka jest tą rzeczywistą. Choć poniekąd jest słabsza to i tak jest to mój prawdziwy wygląd i zawsze lubię do niego powrócić. A tu proszę. Żaden z nich tego nie zrobił. Czyżby przeczuwali, co zamierzamy?
„Nie, to niemożliwe”- zapewniłam się w myślach.
- Jak zamierzasz ich wyrzucić?- spytała wampirzyca, krzyżując ręce na piersi.
- W sumie...- zaczęłam niepewnie- Nie mam pojęcia.- wzruszyłam ramionami i delikatnie się uśmiechnęłam, po czym spojrzałam wyczekująco na czarnowłosą.- Myślałam, że ty coś wymyślisz.- dodałam.
- Znasz mnie.- wyszczerzyła się.
- I to aż za dobrze...- westchnęłam z uśmiechem na twarzy.
- A więc, zrobimy tak...



~*~




Słyszałem je. Słyszałem jak majstrowały przy zamku, a po chwili wchodzą do pokoju. Od tak sobie. Trzeba przyznać, bywają bezczelne, a mimo to wzajemnie się rozumieją i wspierają. Mówiły o jakimś kawale. Przynajmniej tak bym to zrozumiał. No bo co innego mogły mieć na myśli, mówiąc „wyrzucić ich”? Rafe jeszcze spał. Jego oddech był miarowy. Starałem się by mój był podobny. Jednak to nie było łatwe. Przyłapałem się już kilka razy na wstrzymywaniu oddechu. Usłyszałem kroki. Oddalały się... Ostrożnie otworzyłem oczy. Stały przy łóżku Rafe. Nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Pomijając już fakt, że wyglądało to co najmniej dziwnie. Age pomogła smoczycy związać ręce i nogi Nestranina. Szarpał się, próbował krzyczeć. Jednak na darmo. Zakneblowały go. Powoli się zastanawiam czy zgodzenie się na tą misję było dobrym pomysłem... Choć i tak nie miałbym co do tego wyboru. Rozkaz to rozkaz. A już w szczególności dla elity.
W końcu skończyły. Rafe dał sobie już spokój z ucieczką. I tak nie miała ona większego sensu. Gdybym był pewny, że udałoby mi się mu pomóc, bez krzywdzenia dziewczyn to już dawno bym to zrobił. Ann podeszła do balkonu i szeroko otworzyła drzwi. Spojrzała wyczekująco na wampirzycę.
- Mam nadzieję, że lubisz wodę...- szepnęła zmysłowo czarnowłosa na tyle głośno bym ją usłyszał- Ann, pomóż mi.
Smoczyca podeszła i złapała Rafe za nogi, natomiast Age za ręce. Wspólnymi siłami podniosły go i skierowały się do balkonu. Zbladłem. Dopiero teraz do mnie dotarło, że to samo zrobią ze mną! Dlaczego jeszcze tu leżę? Już dawno powinienem być kilometry od tego miejsca! Age rozkneblowała Rafe, dzięki czemu mógł swobodnie mówić i oddychać. Rozbujały go, a po chwili... Wyrzuciły! Powinno się je zamknąć w tych ludzkich zakładach psychiatrycznych, w kaftanach bezpieczeństwa! Ann w sekundę zmieniła postać i posłała ogień w stronę Nestranina. Jedyny rozsądny powód jej zachowania, który przychodził mi do głowy to spalenie więzów, splatających ręce i nogi chłopaka. Tylko po to, by się nie utopił. Mam nadzieję, że dobrze myślę. Krótki krzyk, a chwilę później głośny plusk i pogróżki pod adresem dziewczyn upewniły mnie, że Rafe żyje i wylądował w basenie. Spojrzałem na dziewczyny. Chwilowo były czymś zajęte. Czas to wykorzystać i się stąd ewakuować. W międzyczasie Ann przybrała ludzką postać. Byłem tuż przy drzwiach, prawie naciskałem klamkę. Nagle usłyszałem ciche warknięcia.
„Żeby tylko nie Dingo”- szepnąłem w myślach i sięgnąłem po niewielki sztylet, który zdążyłem pochwycić przed rozpoczęciem ucieczki. Ostrożnie się odwróciłem będąc przygotowanym na nagły atak. W moją stronę kierowała się wampirzyca. Sądząc po wyrazie jej twarzy nie była zadowolona iż chciałem uciec. Chce walczyć? Proszę bardzo. Nie zamierzam ustąpić. Ani teraz, ani nigdy! Wyprostowałem się i zmierzyłem wzrokiem dziewczynę. Ukradkiem schowałem sztylet do futerału ze skóry, a następnie do tylnej kieszeni ciemno szarych spodni. Dobrze, że nie przebrałem się z wczorajszych ciuchów. Ruszyła biegiem w moją stronę. Zdążyłem odskoczyć, jednak Age udało się rozerwać moją czarną bluzkę. Nie miałem zbytnio czasu by zwrócić uwagę na taką błahą sprawę. Usłyszałem jedynie jak czarnowłosa obija się o drzwi. Sprawnie omijając Ann, wybiegłem na balkon. Wyjrzałem za barierkę. Rafe właśnie wychodził z basenu. Jego nestriański strój był przemoczony do suchej nitki. Podniósł swój wzrok na mnie i kiwnął głową na znak, że wszystko z nim w porządku. Znów usłyszałem warknięcia. Zanim zdążyłem się odwrócić coś z impetem wpadło na mnie. Straciłem grunt pod nogami i wypadłem z balkonu. Nawet nie wiem jak to się stało. W jednej chwili znalazłem się w powietrzu. I w podobnie krótkiej chwili wpadłem do basenu. Wprost w chłodne objęcia chlorowanej wody. Czułem ten pierwiastek aż nadto w swoich płucach. Drażnił mój węch. Choć jakby na to nie patrzeć gdyby nie ta woda, mógłby już nie żyć. Szybko odzyskałem świadomość, nie dałem się pokonać przerażeniu. Odbiłem się od dna basenu i wypłynąłem na powierzchnię. Zaczerpnąłem głęboki haust powietrza. Gdy uspokoiłem oddech, popłynąłem do drabinki i wydostałem się na suchy ląd. Spojrzałem na balkon. Tam, gdzie jeszcze niedawno stałem.
- Odbiło wam?!- ryknąłem wściekły lecz dziewczyny nie odezwały się ani słowem.



~*~



- Zwariowałaś.- stwierdziłam rozbawiona.
- To był twój pomysł.- odparła- Tylko ci przypominam.
- Przepraszam bardzo, ale ty też miałaś w tym swój udział. Nie pamiętasz już?
- Dobra, dobra. Miałam. Przestańmy bo zaraz znów rzucimy sobie do gardeł...
Pokręciłam głową. Nie do końca poszło po naszej myśli, ale to nieistotne. Wyszłam na balkon, aby dołączyć do wampirzycy. Razem obserwowałyśmy jak Ren wydostaję się z basenu, a potem mierzy nas morderczym spojrzeniem.
- Odbiło wam?!- warknął. Uśmiechnęłyśmy się. Nagle  Age cofnęła się parę kroków. Spojrzałam na nią zaskoczona. Wtem wampirzyca ruszyła biegiem i przeskoczyła barierkę, jednocześnie wyskakując z balkonu. Zamurowało mnie. Wychyliłam się aż nadto za barierkę, ponieważ jakoś nie chciało mi się wierzyć, że moja przyjaciółka zmieniła tak nagle nastawienie do basenu. Nie myliłam się. To nie mogła być prawda. Spostrzegłam wampirzycę, która niczym pająk trzymała się najniższych poręczy barierki. Uśmiechnęła się tajemniczo, a ja natychmiast zbladłam. Szybciej niż zdążyłabym uciec, czarnowłosa złapała mnie za rękę i mocno pociągnęła. Było to tak silne i tak niespodziewane, że poleciałam głową w dół. Wprost do basenu. Nim wpadłam do wody, mocno zacisnęłam powieki. Nie znosiłam spotkań z chlorowaną wodą, która w szczególności drażniła moje oczy. Jak najszybciej mogłam, wypłynęłam na powierzchnie. Ren zdążył już podejść do Nestranina.
„Cholera”- zaklęłam w myślach. Oboje patrzyli na mnie. Przełknęłam nerwowo ślinę.
- Uciekaj.- szepnął Drago, który wydostał się z mojej kieszeni w spodniach. Domyślam się, że niezbyt spodobała mu się taka nagła kąpiel...- Wyczuwam wyraźną żądzę mordu.- dodał. Źrenice gwałtownie mi się rozszerzyły. Przyjaciele skierowali się w moją stronę. Ich wzrok i aura nie sprzyjały pokojowym zamiarom wobec mojej osoby. I to właśnie najbardziej mnie przerażało. Natychmiast zmieniłam postać, a woda wokół mnie się zagotowała. Jednak ja tego nie czułam. Skórę pokryły łuski. Zanurzyłam się i osiadłam na dnie. Gdy byłam gotowa, najmocniej jak potrafiłam, odbiłam się od dna. Gdy wynurzyłam się z wody, rozłożyłam skrzydła i poleciałam. W powietrzu nic mi nie groziło ze strony chłopaków. Przynajmniej do czasu aż nie wzięliby broni. Odwróciłam się w ich kierunku. W oszołomieniu wpatrywali się w moją postać. Uśmiechnęłam się, ale to szczęście szybko mnie opuściło, gdy zorientowałam się, że próbują mnie gonić. Nerwowo się rozejrzałam w poszukiwaniu Age, która zdążyła już zniknąć mi z pola widzenia. Jednak udało mi się ją szybko namierzyć. Skierowałam się w jej stronę. Biegła wzdłuż niezbyt długiego molo. Po chwili wskoczyła na jeden z paru dostępnych skuterów wodnych. Nie mam pojęcia czy miała kluczyki, ale jakoś udało jej się uruchomić pojazd. Czyżby tradycyjne już spięcie kabelków? Nie wiem, ale dziewczyna jak najszybciej mogła, wypłynęła z niewielkiej przystani.
- Osz ty mendo!- syknęłam wściekła i skierowałam się w jej stronę. Po krótkiej chwili zrównałam się z czarnowłosą. Spojrzała na mnie kątem oka.
- Czego?- krzyknęła wystarczająco głośno by pokonać szum dzikiego powietrza.
- Co ty wyprawiasz?!- warknęłam do niej.
- Nie chcę zostać ich ofiarą.-odparła. Odwróciłam się gwałtownie. Pomimo odległości jaka dzieliła nas i przystań, dostrzegłam chłopaków, którzy wskoczyli do innego pojazdu wodnego i właśnie go odpalili! Wygląda na to, że rzeczywiście chcą nam odpłacić pięknym za nadobne!
- Mają lepszy sprzęt!- krzyknęłam do czarnowłosej.
- Yhmm. Spodziewałam się tego! I właśnie dlatego chciałam stąd jak najszybciej odpłynąć!
Kiwnęłam głową. To dziwne. Z początku poleciałam za Age by odpłacić się za to, że mnie wyrzuciła z balkonu. Jednak teraz chciałam jedynie uciec przed pragnącymi zemsty chłopakami. Czułam jak moje skrzydła stają się coraz cięższe. Traciłam siły. Szybki lot, który pozwolił mi dogonić Age, teraz daje mi się we znaki.
- Posuń się.- krzyknęłam do wampirzycy, dając jej do zrozumienia iż brak mi już sił. Posłusznie zwolniła trochę miejsca. Cudem nie spadając do wody, usiadłam na drugim siedzeniu skutera wodnego. Od razu zmieniłam postać by zminimalizować opór powietrza.
- Trzymaj się, musimy przyśpieszyć!- zawołała wampirzyca, wyciskając z silnika tyle ile się tylko dało. Odwróciłam się niepewnie. Pojazd chłopaków znajdował się zaledwie dziesięć metrów od nas.
- Czy ta kupa żelastwa nie może płynąć szybciej?- spytałam z nadzieją w głosie.
- Jeśli już to nie żelastwa. Wtedy już w ogóle byśmy nie popłynęły.-  zaśmiała się wampirzyca.
- Nie czas na żarty!- skarciłam przyjaciółkę- Są tuż za nami!
- Obawiam się, że to wszystko ile mogę wycisnąć z tego sprzętu.- jęknęła czarnowłosa. Popatrzyłam z niepokojem na chłopaków, którzy zdążyli się z nami zrównać. Rafe prowadził niewielki jacht, a Ren przymierzał się chyba do skoku... Na nas?! Zgłupiał do reszty, czy co...?
- Trzymaj!- wampirzyca spojrzała na mnie wyczekująco. Zrozumiałam o co jej chodziło i kiwnęłam głową. Przejęłam stery, a wtedy czarnowłosa wstała i oparła dłoń na moim ramieniu. Age zachowywała równowagę bez względu na ruchy skutera.
- Co zamierzasz?- spytałam, patrząc z niepokojem na przyjaciółkę.
- Pewnie mnie zabijesz, ale i tak to zrobię!- Po tych słowach odbiła się od siedziska i poleciała wprost na Rena. Obydwoje przewrócili się i wpadli z głośnym pluskiem do wody. Nie jestem pewna czy dokładnie o to jej chodziło... Natychmiast z Rafem zatrzymaliśmy pojazdy wodne i zawróciliśmy na miejsce, gdzie Age i Ren wpadli do wody.
- Tak właściwie to Ren umie pływać, nie?- spytałam, gdy wyłączyłam silnik.
- A Agey umie?- chłopak spojrzał na mnie z niepokojem.
- Mam nadzieję...- szepnęłam cicho. 


-------------------

Od Autorki: Wreszcie wracam z czymś nowym ^-^ Ostanie dwie notki należały do Agey. Moja w sumie też była niedawno, ale bez rozdziału. Miała cel wyłącznie informacyjny... Mniejsza z tym. Jak wam się podobał rozdział? Żeby szybciej go dodać, skróciłam go, a resztę przełożyłam do rozdziału piątego. Innymi słowy czwórka jest taką kolejną odskocznią. Akcja zaczyna na nowo rozkręcać się dalej, ale nie mam zamiaru wam spoilerować. Proszę was tylko o komentarze. To chyba nie jest aż tak dużo, prawda?

A jeszcze jedno pytanie od mnie... Jak wam się podoba szablon? Tylko szczerze.


Co do rozdziału piątego. Postaram się go przepisać jak najszybciej. Jednak wiedzcie, że rozszyfrowanie pisma Age wcale nie jest proste... Muszę kilka razy się zastanowić czy aby na pewno napisała "a" czy może jednak "e". Czy coś w tym rodzaju. Nevermind... Pamiętajcie o komentarzach. Minimum 5!


(Tak w ogóle tytuł nawiązuje do "Alicji w Krainie Serc". Normalnie zakochałam się w tej mandze *_* )


Pozdrawiam!


Ann

27 grudnia 2013

Wigilijny One - Shot Cz. 2


Tak jak prosiła nas Agey, zaraz po tym jak tylko Ren i ja dokończyliśmy ostatnie poprawki naszego ubioru zeszliśmy na dół. Stół był nakryty. „Odziany” w biały, odświętny obrus, zastawiony świątecznymi potrawami (tak mi się wydawało, nie znam zwyczajów ziemian), świeczki paliły się. W pokoju jedynym źródłem światła były lampki choinkowe i świeczki. W ten sposób pomieszczenie wydawało się bardziej przytulne. Przy każdym talerzu leżał jeden opłatek. Z Renem usiedliśmy przy stole i czekaliśmy na dwie wiedźmy.
Kiedy weszły nie wyglądały jak one. Ann ubrana była w falbaniastą sukienkę sięgającą mniej więcej do kolan, balerinki na jej nogach miały odcień czerwieni. Ale to nie w nią patrzyłem się wytrzeszczonymi oczami. Agey stała tuż obok. Czarne włosy związane wstążeczkami w dwa kucyki sprawiała że wyglądała jak mała bezbronna dziewczynka. Ubrana była w czarno-granatową, skromną sukieneczkę. Na nogach miała balerinki podobne do tych które miała na sobie jej przyjaciółka, ale te były granatowe.

- Wyglądacie jak dwie diwy.- stwierdził Ren
- Żebym ja ci nie musiała mówić jak ty wyglądasz.- odwarknęła wampirzyca.
- Macie zamiar się gryźć tutaj, czy może wyjdziecie żeby nie zdemolować całego pokoju?- zapytałem.
- Nikt się nie będzie gryzł! Nie w Wigilie!- huknęła Ann.

W taki sposób zasiedliśmy do wieczerzy. Age wzięła opłatek i podeszła do mnie.

- Wszystkiego najlepszego!- zaczęła- Dużo fajnych prezentów, zdrowia i tak dalej i tak dalej. O, i żebyś wytrzymał z tym burakiem kolejny rok...- to mówiąc spojrzała na szarowłosego, a on odwrócił wzrok. Jakby nic nie słyszał.
- Ja też ci życzę wszystkiego najlepszego!- odparłem i przełamaliśmy się opłatkiem.
Po składaniu życzeń (Age i Rena znowu trzeba było rozdzielić, żeby się nie pozabijali) wreszcie mogliśmy zacząć jeść. Był barszcz czerwony z uszkami, grzybowa, jakaś całkiem niezła ryba, coś co się nazywa makiełki, makowiec, pierogi z kapustą i grzybami i trochę innych pyszności. Jedliśmy tak długo aż zabrakło nam miejsca w żołądkach. Nie dotyczyło to Agey, która posiada żołądek bez dna, więc ona jadła puki jedzenia nie zabrakło.

~*~

Po skończonym posiłku przyszła pora na prezenty. Oczywiście wytypowano mnie abym je rozdała. Naprawdę nie wystarczyło, że przygotowałam jedzenie? Które zresztą zostało pożarte w zaledwie pół godziny, dzięki Agey i jej żołądkowi bez dna.
- Załatwmy to szybko.- westchnęłam i wstałam od stołu aby po chwili znaleźć tuż obok około dwumetrowej choinki, ozdobionej przez chłopaków.
- Jestem ciekaw co dostałem.- mruknął Ren
- Nie tylko ty- odparł Rafe- Mam nadzieje, że mój prezent także się spodoba- dodał po czym ukradkiem spojrzał na wampirzycę. Pokręciłam głową.
- No to zaczynajmy- uśmiechnęłam się- Pierwszy prezent wędruje do Agey
Czarnowłosa wstała i podeszła do mnie by odebrać pakunek. Gdy tylko go dostała zaczęła rozszarpywać papier ozdobny by dostać się do zawartości prezentu od Rafe. Widziałam jak kładł go pod choinką. Rena zresztą też widziałam. Położył swój prezent tuż po Nestraninie. Natomiast Age pozostawiła swój jako ostatnia.
- Powiesz co dostałaś?-spytał zaciekawiony Rafe.
- Książkę pod tytułem "Ogień"! To moja ulubiona seria!- zawołała uradowana.
- Dobrze, teraz czas na prezent dla Rafe- wyciągnęłam paczkę spod choinki i podałam chłopakowi. Tym razem to Agey ukradkiem spoglądała na chłopaka. Pokręciłam głową z dezaprobatą.
- Takiego sztyletu jeszcze nie miałem!- zaczął z zafascynowaniem Rafe- I jeszcze ten napis! Jest w tradycyjnym Nestranskim języku!- chłopak nie krył zafascynowania.
- Co oznacza?- spytała wampirzyca, spoglądając przez ramię chłopaka.
-"Jesteś tym, czym wierzysz, że jesteś." To oznacza.-uśmiechnął się do czarnowłosej, która lekko się zarumieniła.
- Teraz czas na prezent dla Rena- powiedziałam gdy "zakochani" się już uspokoili. Wręczyłam chłopakowi prezent. Ten niepewnie go przyjął i powoli otworzył.
-Smartphone i stylowe słuchawki!- Ren również nie krył zadowolenia z prezentu. Wiem, że lubi różne elektroniczne gadżety więc uznałam, że smartphone to dobry pomysł. Przy okazji będę mogła być z nim w ciągłym kontakcie.
- No to teraz coś dla mnie...
- Ja to zrobię. W końcu to bezsensu byś sama sobie wręczała prezent!- powiedział Ren i zabrał prezent za nim zdążyłam go wziąć. Spojrzałam na niego zaskoczona.- Mam nadzieję, że Ci się spodoba.- uśmiechnął się rozbrajająco. Mało się nie roześmiałam. Przyjęłam od niego prezent i czym prędzej otworzyłam. W środku dojrzałam śliczną srebrną biżuterię. Kolczyki z wijącym się smokiem, który zamiast oczu miał błękitne kryształki. Do tego w komplecie był łańcuszek i bransoletka!
- Ren, to musiało cię sporo kosztować!- szepnęłam z niedowierzaniem.
- Jednak warto było zobaczyć uśmiech na twojej twarzy...- odparł i wziął od mnie łańcuszek, po czym zapiął go na mojej szyi. Sama założyłam jeszcze kolczyki i bransoletkę.
- Dzięki- mruknęłam cicho pod nosem. Wciąż nie dowierzałam w to co zrobił. Skąd on wziął na to pieniądze...
Nagle Drago wskoczył mi na ramię. uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Zapomniałabym... Wesołych Świąt, przyjacielu!
- I wzajemnie- odparł.

~*~

Posprzątaliśmy w pokoju po posiłku. Ren i Ann poszli do kuchni powstawiać wszystko do zmywarki. Ja i Rafe zostaliśmy sami.


- Ślicznie ci w tej sukience.- powiedział.
- Yyy... dzięki.- odpowiedziałam niepewnie.

Przez dłuższy czas siedzieliśmy w milczeniu, kiedy nagle zerknęłam na świat za oknem. Z pozoru wszystko wydawało się normalne, ale po chwili zdałam sobie sprawę z tego co się zmieniło. Padał śnieg.


- Pada śnieg!- wykrzyknęłam podbiegając do okna.
- Z tego co wiem to u was normalne- mruknął chłopak.
- Nie o to chodzi – machnęłam na niego ręką.- Od kąt pamiętam nie widziałam żeby śnieg zaczął padać akurat w Wigilię. Rafe podszedł do i położył swoją rękę na moim ramieniu.
- Chciałbym ci coś jeszcze dać...- szepnął mi do ucha a mnie przeszył dreszcz.
- Ale ja nic dla ciebie nie mam.
- Nie szkodzi.


Chwycił mnie za ramiona i obrócił do siebie. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, on uniósł moją brodę lekko do góry tak że teraz patrzyłam na sufit, a dokładniej na firankę. Przywiązana do niej była gałązka jemioły. A my pod nią staliśmy! Nie zdążyła spojrzeć mu w oczy, bo właśnie jego wargi zetknęły się z moimi. Były ciepłe. Moim ciałem wstrząsnęły kolejne dreszcze. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że zależy mi na Rafe'ie. Przez jakiś czas tak staliśmy, aż w końcu ja oderwałam go od siebie.

- Najlepsze święta, ever!- uśmiechnęłam się, a już po chwili znowu się pocałowaliśmy.


~*~

Przepraszam że dopiero teraz zamieszczam post ale ten tydzień nie należał do łatwych. Co więcej jutro mój kuzyn obchodzi osiemnastkę, więc od rana skaczemy po sklepach i szukamy czegoś dla niego. Pozdrawiamy wszystkich!
Autorki!

24 grudnia 2013

Wigilijny One-Shot Cz. 1

Witajcie kociaki! Jak widzicie po 6 miesiącach otrzymaliśmy szablon. Post wstawiam o tak wczesnej porze ponieważ za kilka godzin nie będzie mnie w domu, a u babci nie ma internetu. Chciała bym w imieniu swoim i Ann życzyć wam wesołych świąt, zdrowia, szczęścia, góry prezentów, masy budyniu i świąt z rodziną. W skrócie wszystkiego najlepszego (spełnienia marzeń!). :D Ponieważ mamy dwa dni świąt dziś wstawię część 1 a jutro 2.
Wszystkiego naj!
----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Część 1

Pobudka rano (pierwsza po południu) nigdy nie należała do specjalnie lubianych przeze mnie czynności. Ja lubiłam spać do późna (tak do szesnastej lub siedemnastej), ale Ann nie potrafiła tego zrozumieć. Rano przylazła pod mój pokój i nie dawała mi spać (wrzeszczała że jestem leniem). A potem kazała mi stać przy garach i pilnować grzybowej i barszczu z uszkami. Myślałam że zwariuje! Nie dość że nie dała mi się wyspać to jeszcze kazała stać i gapić się na jedzenie! I jeszcze nie pozwoliła mi go zjeść! A sama rozkładała choinkę, a przy tym pomagali jej chłopcy. A potem się zamieniłyśmy, bo ja zjadłam cały makaron na obiad.
  • Aaaaaaa – wrzasnął Ren kiedy kawałek rozbitej bombki wbił mu się w dłoń.
  • Nie trzeba było na oślep wkładać ręki do tego pudła – powiedziałam.
  • Skąd miałem wiedzieć że tam jest porozbijane szkło – warknął.
  • Choć bo zaraz cały dywan pobrudzisz – poszłam po apteczkę i zioła.
Ren jak to on, oczywiście nie chciał mojej pomocy mówiąc że woli już mieć szkło w dłoni. Więc Rafe musiał go unieruchomić, a ja musiałam mu ten nieszczęsny kawałek ozdoby choinkowej wyciągnąć i oczyścić ranę. Wiercił się przy tym niemiłosiernie wyzywając Rafe'a od zdrajców, a mnie od chorej psychicznie dziewczynki która lub patrzeć na jego ból.
- Och zamknij się już buraku. Pomogliśmy ci przecież więc się uspokój, bo ci dam w twarz – warknęłam kiedy już wszystko było gotowe.
  • A skąd ja mam wiedzieć ze od tych twoich ziółek nie wyrośnie mi druga głowa, czy co innego!
  • Jedyne co ci będzie to tylko urośnie ci ta głupota!
Przez ten cały czas fiołkowooki przyglądał nam się z rozbawieniem.
  • A ty co tak siedzisz jak kołek może nam pomożesz? - Syknęłam.
  • Przecież świetnie sobie radzicie.
W końcu ubraliśmy tą przeklętą choinkę (oczywiście chłopcy poplątali lampki choinkowe, a kiedy je odplątali sami się w nie zaplatali razem z drzewkiem). Ren ani razu nie włożył już ręki do pudła i wieszał tylko aniołki i małe prezenciki.
Potem przyszła pora na nakrycie do stołu (czym już zajęłam się sama). Dwie niezdary poszły się przebrać.
  • Agey może im pomożesz. Nie chciałabym że by do wieczerzy zasiedli ubrani w dresy – Ann posłała mi pełne wdzięczności spojrzenie.
  • Dobrze, dobrze. Potem przyjdę i pomogę ci coś wybrać, bo w tej kwestii jesteś inwalidą pierwszej klasy.
Jak przypuszczała moja droga przyjaciółeczka chłopaki rzeczywiście nie do końca wiedzieli jak wygląda strój świąteczny. Jeden wyciągnął bluzę sportowa i dresy a drugi jeansy i koszulkę z krótkim rękawem. Jak tam weszłam to o mało co się nie załamałam. Obaj siedzieli w łazience i dyskutowali na temat jakiejś rośliny (ciekawy temat do rozmowy). Na szczęście miałam coś odpowiedniego dla nich na tę sytuację.
  • Leć do kibla i się przebierz – podałam Renowi jeansowe spodnie, czystą koszule i krawat.
  • Teraz nawet wygodnie nie można się ubrać – westchnął i wziął ode mnie ciuchy.
  • Masz – u Rafe'a nie było aż takiego problemu z ubiorem bo on miał już jeansy. Wystarczyło ubrać go w białą koszule, marynarkę i nieco poprawić włosy.
  • Jak to cuchnie – jęknął gdy spryskałam jego czuprynę lakierem do włosów.
  • Nie marudź!
Po dość długim użeraniu się z tymi imbecylami w końcu mogłam spokojnie uznać że wyglądają całkiem nieźle.
  • Nareszcie jesteś – Ann zdążyła nakryć już do stołu.
  • Mówię ci, nigdy nie widziałam bardziej niedorozwiniętych chłopców – westchnęłam.
  • Nie wszyscy są niedorozwinięci – znowu zaczynała tą swoją gadkę.
  • Nie jojcz! - Odpowiedziało mi tylko pełne irytacji westchnięcie. - Pora się wystroić, choć.
Jak zawsze „strojenie” musiało mieć miejsce w moim pokoju. Mimo wielu książek i innych szpargałów poruszanie się nie sprawiało mi żadnych problemów. Posadziłam Ann na krześle i zaczęłam malować, układać jej fryzurę i wybierać sukienkę. Czerwona i falbaniasta, nie była zbyt kiczowata ani za bardzo skromna, więc na taką okazję wydała się w sam raz. Włosy rozpuszczone z dwoma warkoczykami mającymi początek przed uszami, łączące się z tyłu głowy na wysokości karku. Makijaż był niezwykle skromny. Smoczyca nigdy nie lubiła się malować. Mnie też to przeszkadzało.

  • No, gotowe – powiedziałam gdy tylko „zabieg”dobiegł końca.
  • Uch, nienawidzę tak się stroić – jęknęła Ann.
  • Ciesz się że to tylko na kilka godzin.
  • Teraz przyszła kolej na ciebie – uśmiechnęła się.
    C.D.N.

22 grudnia 2013

Zmiany i nowe nadzieje...

Witam ponownie :P

Możecie mnie zabijać z powodu opóźnień z rozdziałem, ale nie martwcie się bo powoli zbliżam się do końca z jego przepisywaniem. Oprócz tego, Agey szykuje małą niespodziankę na nadchodzące święta więc spodziewajcie się we wtorek lub środę nowego posta w godzinach wieczornych. Mam rację, Age? I nie waż mi się spóźnić! Inaczej nie dam Ci kolejnych części Pandory ^^

Obserwatorzy