12 maja 2013

Rozdział II


Rozdział II

Powrót na wolność


„Jak cię wyślę pocztą do krateru czynnego wulkanu to dopiero będzie zabawnie!”





- Zabiję, wypatroszę i powieszę jej głowę na kominkiem…- wyliczałam kolejne czynności, lecz było to niewyraźne pomrukiwanie.
- Ej, czekaj!- jęknął chłopak, potykając się o kolejny korzeń. A myślałam, że to ja mam pecha.
- Nie musiałeś za mną iść.- odparłam chłodno i przyśpieszyłam. Za sobą usłyszałam ciche klniecie i uśmiechnęłam się pod nosem. Uwielbiam gdy się złości. Oj tak wiem, że jestem wredna. Czasami nawet bardzo, ale to teraz nie ważne. Zastanawiam się ile jeszcze zamierzają tu mieszkać. On i Rafe. Minął jakiś tydzień? Może więcej od kiedy się tu zjawili. Co prawda mieli być tylko kilka dni. Chłopakom nie wolno ufać. Szczególnie jeśli nie pochodzą z Ziemi. Jednak muszę przyznać, że spodobało mi się ich towarzystwo. Trenują z nami, a ja dawno nie miałam tak dobrych przeciwników w walce. Posiadają dobrą i rozbudowaną strategię, a ich nyxiony są niezwykle silne. Teraz Drago musi się postarać żeby wygrać. Werna też podnosi swoje umiejętności lecz ona ma w sobie moc, której Age nie potrafi wydobyć i użyć. Prawdopodobnie to właśnie ta moc czyni kryształowe nyxiony tak bardzo wyjątkowymi. Istnieje też prawdopodobieństwo, że smoczyca może być za słaba na użycie jej. Jednak to sprawa wampirzycy. Nie chce pomocy więc jej nie dostanie.
- Jesteśmy.- przystanęłam przed niewielką polaną- Gdzieś tu jest, czuję to.- zmrużyłam oczy. W lesie zapadła cisza, zupełnie jakby natura wiedziała co ma zaraz nastąpić. Dreszcze przeszły po moich plecach. Coś lub ktoś mnie obserwuje. Nagle naprzeciwko mnie, w odległości kilkunastu metrów pojawił się czarny pył, niesiony przez wiatr. Zataczał coraz szersze kręgi, unosząc się do góry. Wreszcie uformował postać dziewczyny i scalił się. Po krótkiej chwili w miejscu gdzie pojawił się pył, stanęła wampirzyca. Szyderczy uśmieszek nie znikał z jej twarzy. Potrząsnęła głową tak, aby grzywka nie wchodziła jej na oczy i spojrzała na mnie.
- Jesteś!- syknęłam przez zaciśnięte zęby. Przez dłuższą chwilę stałyśmy tak, wzajemnie mierząc się wzrokiem. Kątem oka dostrzegłam jak Ren opiera się o drzewo, czekając chyba aż się pozbijamy.
„ Eh, a temu co? Przedstawienie zamierza oglądać?!”- prychnęłam w myślach lekko zirytowana, ale teraz nie ma czasu na komentarze.

Obserwatorzy