Rozdział II
Powrót na wolność
„Jak cię wyślę pocztą do krateru czynnego wulkanu to dopiero będzie zabawnie!”
- Zabiję, wypatroszę i powieszę jej głowę na kominkiem…- wyliczałam kolejne czynności, lecz było to niewyraźne pomrukiwanie.
- Ej, czekaj!- jęknął chłopak, potykając się o kolejny korzeń. A myślałam, że to ja mam pecha.
- Nie musiałeś za mną iść.- odparłam chłodno i przyśpieszyłam. Za sobą usłyszałam ciche klniecie i uśmiechnęłam się pod nosem. Uwielbiam gdy się złości. Oj tak wiem, że jestem wredna. Czasami nawet bardzo, ale to teraz nie ważne. Zastanawiam się ile jeszcze zamierzają tu mieszkać. On i Rafe. Minął jakiś tydzień? Może więcej od kiedy się tu zjawili. Co prawda mieli być tylko kilka dni. Chłopakom nie wolno ufać. Szczególnie jeśli nie pochodzą z Ziemi. Jednak muszę przyznać, że spodobało mi się ich towarzystwo. Trenują z nami, a ja dawno nie miałam tak dobrych przeciwników w walce. Posiadają dobrą i rozbudowaną strategię, a ich nyxiony są niezwykle silne. Teraz Drago musi się postarać żeby wygrać. Werna też podnosi swoje umiejętności lecz ona ma w sobie moc, której Age nie potrafi wydobyć i użyć. Prawdopodobnie to właśnie ta moc czyni kryształowe nyxiony tak bardzo wyjątkowymi. Istnieje też prawdopodobieństwo, że smoczyca może być za słaba na użycie jej. Jednak to sprawa wampirzycy. Nie chce pomocy więc jej nie dostanie.
- Jesteśmy.- przystanęłam przed niewielką polaną- Gdzieś tu jest, czuję to.- zmrużyłam oczy. W lesie zapadła cisza, zupełnie jakby natura wiedziała co ma zaraz nastąpić. Dreszcze przeszły po moich plecach. Coś lub ktoś mnie obserwuje. Nagle naprzeciwko mnie, w odległości kilkunastu metrów pojawił się czarny pył, niesiony przez wiatr. Zataczał coraz szersze kręgi, unosząc się do góry. Wreszcie uformował postać dziewczyny i scalił się. Po krótkiej chwili w miejscu gdzie pojawił się pył, stanęła wampirzyca. Szyderczy uśmieszek nie znikał z jej twarzy. Potrząsnęła głową tak, aby grzywka nie wchodziła jej na oczy i spojrzała na mnie.
- Jesteś!- syknęłam przez zaciśnięte zęby. Przez dłuższą chwilę stałyśmy tak, wzajemnie mierząc się wzrokiem. Kątem oka dostrzegłam jak Ren opiera się o drzewo, czekając chyba aż się pozbijamy.
„ Eh, a temu co? Przedstawienie zamierza oglądać?!”- prychnęłam w myślach lekko zirytowana, ale teraz nie ma czasu na komentarze.
Muszę skupić się na powstrzymaniu Willow. W końcu czarnowłosa lekko się poruszyła i zaczęła biec w moją stronę. Z tylnej kieszeni wyciągnęła nóż lub raczej sztylet, celując nim we mnie. Nie pierwszy raz usiłuje mnie zabić. Dziewczyna wyrzuciła ostrze w moją stronę. W ostatniej chwili, odsunęłam się, a nóż wbił się w drzewo tuż obok głowy chłopaka. Wydaje mi się, że pobladł. Myślał, ze nic mu tam nie grozi. Idiota… Na moje nieszczęście, sztylet zdążył mnie dosięgnąć. Rozciął mi skórę na ramieniu tworząc powierzchowną ranę, z której zaczęła wypływać ciemno czerwona ciecz. Zacisnęłam zęby, a krwisty strumyczek spłynął po przedramieniu. Rana piekła, ale zignorowałam to. Nie dam satysfakcji tej psychopatce. Wampirzyca oblizała kły, spoglądając na mnie. Poczułam się lekko nie swojo.
„ Ogarnij się, Ann!”-skarciłam się w myślach. Dziewczyna stała za mną i szykowała się do kolejnego ataku. Odwróciłam się w jej stronę. Czarnowłosa ruszyła w moją stronę, ale tym razem ja również. Odwdzięczę jej się za poprzedni zamach. Dzieliły nas już tylko trzy metry, gdy nagle pomiędzy nami ktoś właśnie się zmaterializował. Po chwili okazało się, że to Rafe. Nie wiele myśląc gwałtownie zahamowałam byle tylko nie wpaść na chłopaka. Na szczęście mi się udało. Szkoda, że nie można tego samego powiedzieć o Age… Wampirzyca z impetem wpadła na niego. Już obydwoje wlecieli na mnie. Nie było to przyjemne uczucie. Gdy tylko opadł kurz, potrząsnęłam głową by pozbyć się włosów z oczu. Spojrzałam za siebie na tyle ile mogłam. Przygniatało mnie co najmniej 150 kg. Westchnęłam ciężko i przeniosłam wzrok na Rena. Chłopak ledwo powstrzymywał śmiech. Już sobie wyobrażam jak z jego perspektywy może to wyglądać. Ale to nie było moim największym problemem. Muszę się jakoś uwolnić. Przed sobą spostrzegłam niewielki korzeń. Wyciągnąłem rękę, złapałam go i spróbowałam się wydostać. Gdyby tylko się nie zerwał. Eh, może jednak mam pecha?
- Złaź ze mnie!- syknęłam czując, że zaczyna brakować mi powietrza. Rafe posłusznie zrzucił wampirzycę po czym sam wstał, otrzepał spodnie i podał mi rękę. Skorzystałam z pomocy i wstałam.
- Może ty mi wytłumaczysz, o co tu chodzi?- zwrócił się do mnie fiołkowooki. Pokręciłam głową.
- Za długo by tłumaczyć.- odparłam i rzuciłam wampirzycy mordercze spojrzenie.- A z tobą policzę się kiedy indziej!
- Nawet nie wiecie, jak to zabawnie wyglądało.- dołączył do rozmowy złotooki, uśmiechając się.
- Jak cię wyślę pocztą do krateru czynnego wulkanu to dopiero będzie zabawnie!- warknęłam zirytowana. Chłopak momentalnie się zamknął i posłał mi wściekłe spojrzenie. Wie, że mogę to zrobić i nie znosi faktu, że mu rozkazuję. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Nie zwracając już więcej uwagi na przyjaciół, ruszyłam w głąb lasu. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Zakurzona i zapiaszczona rana nie wyglądała ciekawie. Przydałoby się ją przemyć. Choć pewnie jak znam samą siebie, będzie to ostatnia rzecz jaką zrobię tego dnia. Gdy straciłam z oczu wampirzyce i chłopaków, poczułam ostry i przeszywający ból. Czułam jak rozsadza mi głowę. Upadłam na kolana, a rękoma złapałam się za głowę. Przede mną pojawił się Dragonoid. Wydawało mi się, że coś do mnie mówił. Jednak ja nic nie słyszałam oprócz głośnego szumu.
„Nie opieraj się!”
Usłyszałam czyiś głos w głowie. Należał chyba do młodego chłopaka.
„ Im bardziej się opierasz, tym bardziej jest to bolesne.”
Moje źrenice jeszcze bardziej się rozszerzyły, a ból nasilił.
- Przestań!- krzyknęłam, nie wiedząc nawet jak głośno. Na ramieniu poczułam czyjąś dłoń, ale nie mogłam się odwrócić, z trudem oddychałam.
„Jeśli zrobisz to co ci każe, to przestanę zadawać ci ból. W przeciwnym wypadku…”
Przerwał, a ból zadał kolejny przeszywający cios. Po raz kolejny krzyknęłam.
„ Sama dobrze wiesz co.”
Opuściłam ręce, a dłonie położyłam na lekko wilgotnej ściółce starając się opanować.
- Niech Ci będzie! Tylko przestań!- wydarłam się, a ból natychmiast się zmniejszył. Nie przeszedł całkowicie, ale to wystarczyło by uspokoić oddech. Straciłam natomiast częściową władzę nad ciałem. Mogłam wykonywać tylko to, na co pozwoliło mi to coś. Kontrolowało mnie, tylko nie wiem jak.
„ Nie opodal znajduję się stary i opuszczony schron wojskowy.”
Głos ponownie rozległ się w mojej głowie.
„ Idź tam i dostań się do środka. Wystarczy więc, że pójdziesz prosto. Na polanie pokrytą grubą warstwą starych liści, w zagłębieniu jest to co jest twoim obecnym celem. Resztę wytłumaczę ci na miejscu.”
Skinęłam powoli głową na potwierdzenie i wstałam. Chociaż to mogłam zrobić. Cała się trzęsłam. Widocznie nie doszłam jeszcze do siebie.
- Wszystko w porządku?- usłyszałam znajomy mi głos nyxiona.
- Tak.- odparłam, spoglądając na Drago, nie do końca pewna tego co mówię.
- Co się z tobą działo?- dopytywał Ren. Nie chciał tak łatwo odpuścić. Jak zwykle.
- Nic takiego. Słowo!- zapewniłam.
„ Pamiętaj o umowie!”
Po raz kolejny głos chłopaka rozległ się w mojej głowie. Jak bym mogła, zabiłabym go!
- Wiecie co, mam pomysł.- zaczęłam, zastanawiając się jak poprowadzić rozmowę.- Co powiecie na małą wycieczkę krajoznawczą?
„ Wycieczka krajoznawcza?! „ – skarciłam się w myślach.- „Czy ja zawsze muszę palnąć jakąś głupotę? Oby tylko się zgodzili. Sama nie chcę tam iść.”
- Mam złe przeczucia.- mruknęła wampirzyca. – W tym lesie jest coś nie tak. Nie wiem co, ale lepiej stąd spadać!
- Znam świetne miejsce!- zagadnęłam ponownie, nie zwracając uwagi na Age. Choć muszę jej przyznać rację. Tu jest coś nie tak.- Ale ty chyba się boisz?- zapytałam. Wiedziałam, że to jedna z tych rzeczy, które ją drażnią. Dziewczyna tylko westchnęła i odparła chłodno:
- Nie, ale to nie jest dobry pomysł. Jednak pójdę z wami i udowodnię, że mam rację.- delikatnie się uśmiechnęła.- O ile tylko nic nas nie zabiję.-dodała już ciszej, ale nie na tyle bym jej nie usłyszała.
- A wy? Idziecie?- zwróciłam się do chłopaków. Obydwoje kiwnęli głowami na potwierdzenie. Nie czekając na dalsze pytania, ruszyłam powoli i niepewnie. Starałam przyzwyczaić się do tego uczucia. Jednak to nie był mój najgorszy problem. Szukałam opuszczonego schronu, nie wiedząc nawet po co. Na szczęście znalezienie go nie było trudne. Po zaledwie 10 minutach marszu w całkowitej ciszy, dotarliśmy na ogromną polanę, która tak jak powiedział ten głos, pokryta była grubą warstwą liści. Większość drzew była martwa. Cała okolica tak wyglądała. Miałam wrażenie jakby coś wysysało stąd energię, ale to przecież niemożliwe. Przynajmniej tak mi się zdaje. Rozejrzałam się w poszukiwaniu zagłębienia, o którym wcześniej się dowiedziałam. Gdy je spostrzegłam, bez wahania ruszyłam w jego kierunku. Im prędzej spełnię warunki tego chłopaka, tym szybciej się od niego uwolnię.
„ Wejście znajduje się tuż przed tobą.”
Oznajmił, gdy znalazłam się w odpowiednim miejscu.
- Niby gdzie?- szepnęłam rozłoszczona. Nie chciałam by przyjaciele uznali mnie za jakąś wariatkę.
„ Pod warstwą liści leżą deski, zasłaniające schody wiodące pod ziemie, do drzwi od schronu.”
- Mam grzebać w jakiś liściach, w poszukiwaniu cholernych desek żeby dostać się do bunkru?!- zapytałam zirytowana samą siebie, ale postanowiłam wykonać polecenie. Lepsze to niż zwijanie się z bólu. Nogą zaczęłam odgarniać mieszankę wilgotnej ziemi z liśćmi, powoli odsłaniając drewniane, mokre i zapewne gnijące drewniane deski. Nie no, super. Świetne zajęcie.
- To ma być to miejsce?- zapytał szarowłosy, niepewnie spoglądając na drewno.
- Teoretycznie tak- odparłam- Znajduję się dokładnie pod nami.- dodałam niepewnie. Nie mogę uwierzyć, że wykonuję polecenia jakiegoś gościa, którego nawet nie znam. Wiem tylko to, że przeraża mnie. Spojrzałam na Drago. Od czasu tego dziwnego zdarzenia nic się nie odezwał. To do niego nie podobne.
- Wszystko w porządku?- zapytałam- Hej, słyszysz mnie?- szturchnęłam lekko nyxiona ręką.
- Co… Tak, wszystko gra.- mruknął, jakbym wyrwała go z jakiegoś transu. Przez chwile go jeszcze obserwowałam, jednak zaraz wróciłam do zdejmowania desek. Kucnęłam tuż przy wejściu nad dłuższą ścianą. Trochę mi to zajęło, ale wreszcie można było zejść na dół. Lekko się pochyliłam i spojrzałam w dół. Panowała tam zupełna ciemność, światło w żaden sposób nie mogło się tam dostać. Ciekawiło mnie komu zależało by ukryć schron. Nawet jeśli byliby to ludzie, ogrodzili by całą okolicę betonowym murem oraz kolczastym drutem i założyli monitoring. Natomiast wyjście bunkru było zasłonięte paroma deskami i warstewką liści. I jaki w tym sens? Mam coraz gorsze przeczucie, zaczynam też odczuwać tą dziwną energie i jej negatywny wpływ.
- Wchodzimy do środka.- postanowiłam i wstałam aby zaraz odwrócić do Age i chłopaków. Zrobiłam to zbyt gwałtownie i nie zorientowałam się, że ktoś za mną stoi. Wpadłam na tę osobę, straciłam równowagę i potknęłam się o jakiś kamień lub element zbrojeń. Kolejny przykład na moje niezwykłe szczęście. Zewsząd otoczył mnie mrok i pustka. Obijając się o wszystkie kamienne schodki, powoli zagłębiałam się w ciemność. Zatrzymałam się dopiero wtedy, gdy uderzyłam w ogromne metalowe drzwi. Skąd wiem, że metalowe? Cóż, zdążyłam boleśnie się o tym przekonać. Zanim straciłam przytomność, usłyszałam jak ktoś zbiega po schodach, kierując się w moją stronę.
…
- Hej, żyjesz tam jeszcze?- usłyszałam jak przez sen. Powoli otworzyłam oczy, próbując przypomnieć sobie co się tak właściwie stało. Próbowałam wstać, ale nie mogłam. Przestraszyłam się, ale nie chciałam żeby to uczucie przejęło nade mną kontrolę. Uspokoiłam oddech i spróbowałam ponownie. Udało się, na szczęście.
- Wszystko w porządku?- usłyszałam ponownie. Rozpoznałam głos. Ren.
- Chodźcie bliżej, zaraz wymyślę jak oświetlić pomieszczenie!- krzyknęłam do nich. Wstałam i wystawiłam rękę do przodu. Przymknęłam oczy, wyobrażając sobie niewielki płomyk. Poczułam przyjemne ciepło. Gdy z powrotem otworzyłam oczy, na mojej dłoni wił się niewielki płomyczek. Wystarczał do oświetlenia schronu. Rozejrzałam się. Kawałki starej, białej farby co jakiś czas odpadały płatami od betonowych ścian. Potężne stalowe drzwi, zamknięte były na dwie mosiężne kłódki. Trochę mi zajmie usunięcie ich.
- Jesteś cała?- smok przysiadł na moim ramieniu. Czyżby nie był ze mną przy upadku? Jeśli nie był, to gdzie się wtedy podział…
- Coś jest nie tak? – spytałam spoglądając na niego z ukosa.
- Nie- rzucił, ucinając rozmowę. Nie wiem co się z nim dzieje, ale zachowuje się jakoś… inaczej. Jakby to nie był on, a przynajmniej tak mi się wydaje. Odwróciłam się do drzwi i złapałam jedną z kłódek. Muszę to skończyć.
- Chyba zgłupiałaś.- stwierdziła wampirzyca.
„- Uwierz, też nie chcę tego robić.”-odparłam w duchu i zdjęłam pierwszą kłódkę.
- Poczekaj.- zatrzymała mnie Werna, gdy już miałam zabrać się za drugie zabezpieczenie. Podleciała prawie pod strop i zatrzymała się tuż przed drzwiami.- Tu coś jest. Wygląda mi to na… symbole?
Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Tekst wygląda na pisany językiem hebrajskim.- stwierdziła czarnowłosa, podchodząc bliżej.
„ No dalej, wchodź do środka! „
Usłyszałam głos coraz bardziej zniecierpliwionego chłopaka. Jeśli zaraz się nie zamknie to uduszę go telepatycznie!
- To na pewno nie jest ludzki język.- dodał Drago. – Wygląda mi to na starożytny język nyxionów.
- Też mi się tak zdaję.- odparł Lineholt.
- Chwila, to wy macie starożytny język?- zdziwił się Nestrianin- Nigdy mi o tym nie wspominałeś.- zwrócił się do Wolfuriona.
- Nie pytałeś.- odparł spokojnie nyxion.
- Umiesz to odczytać?- spytałam, odwracając się w stronę smoka.
- Mam taką nadzieję.- mruknął Dragonoid. Podczas gdy starał się odczytać tajemniczy napis, zajęłam się drugą kłódką. Banalne zadanie. Gorsze wciąż na mnie czeka.
- Chyba już mam. Jeśli się nie pomyliłem, napis na drzwiach oznacza: „Pustka, Zguba, Nicość”
- Brzmi odstraszająco.- dodał złotooki. Muszę się z nim zgodzić.
- Pod warunkiem, że ktoś potrafi jeszcze to przeczytać.
Wampirzyca ma racje. Znowu…
- Nie rozumiem jednego.- mruknęłam cicho pod nosem- Schron powstał w czasach wojennych. Zanim nyxiony pojawiły się na Ziemi. Więc jakim cudem, to coś jest napisane w ich języku?- wskazałam na drzwi, a wokół nas zapadła nieprzyjemna cisza.- Chodźcie do środka. Wszystko będzie w porządku.- zapewniłam orientując się, że przez moje głupie spostrzeżenie musiałabym iść tam sama.- „ Przynajmniej mam taką nadzieję ”- dodałam już w duchu. Zdjęłam ostatnią kłódkę i pociągnęłam za klamkę. Drzwi otworzyły się ze zgrzytem, jakby nie było otwierane od kilkunastu lat. Oświetliłam płomieniem pustą przestrzeń. Przed nami rozciągał się długi korytarz. Wydawał się nie mieć końca. Stanowczo przekroczyłam próg, wchodząc do środka.
„ Świetnie, a teraz znajdź pomieszczenie oznaczone rzymską cyfrą siedem. Wewnątrz znajdziesz to czego potrzebuję ”
Rzymska cyfra 7? Coś nie niepokoi w tym jego poleceniu. Szczególnie ostatnie zdanie mnie zastanawia. Co mam znaleźć i do czego mu to potrzebne? A przede wszystkim, kim on do cholery jest?!
- Pośpieszcie się, nie mamy czasu!- warknęłam poddenerwowana.
- Najpierw znajdź światło.- mruknął ciemnowłosy.
- Tak jest dobrze, nie potrzeba mi więcej światła.- stwierdziła wampirzyca, obojętnym tonem i zajrzała do środka.
- Może tobie. Ann ma płomień, ty wszystko widzisz. A my co niby mamy zrobić?- dodał szarowłosy. Rozejrzałam się po korytarzu. W końcu odnalazłam kontakt i włącznik światła. Podeszłam do niego i nacisnęłam guzik. Do połowy korytarza i w niektórych pomieszczeniach zapaliło się słabe światło. Nawet nie wiedziałam, że po tylu latach coś może tu jeszcze działać.
- Teraz możecie wchodzić.- powiedziałam zadowolona- Ja pójdę w głąb i rozejrzę się.
Cała trójka niepewnie po sobie spoglądała. Jako pierwszy próg przekroczył Rafe, a tuż za nim podążyła wampirzyca. Na samym końcu, ruszył Ren. Gdy był tuż przed wejściem, dostrzegłam jakąś iskrę. Po chwili chłopak odbił się od niewidzialnej bariery. Dotykając ją powodował niewielkie wibracje powłoki.
- Możesz przejść?- zapytałam, podchodząc do niego.
- To coś mi nie pozwala.- stwierdził- Pierwszy raz widzę coś podobnego. Na Sarcare stosujemy podobne powłoki, ale one służą tylko do obrony miast lub ważnych przedmiotów. Chyba, że to coś innego…- chłopak jeszcze raz dotknął bariery lecz tym razem odsunął dłoń z sykiem.
- Może uda się to ominąć?
- Nie ma sensu. Idźcie, zostanę i poczekam tu na was.
- Jak chcesz.- mruknęłam cicho pod nosem i odwróciłam się do reszty. Zanim ruszyłam dalej jeszcze raz zwróciłam się w stronę złotookiego. Zastanawia mnie, czemu to „coś” nie pozwala mu przejść.
*
W końcu zniknęli mi z oczu. Wbiegłem z powrotem po schodach, byle tylko dostać się na górę. Rozejrzałem się. Pusto. Wściekły, kopnąłem niewielki kamień, który poleciał w stronę obumarłych krzaków.
- Co się dzieje?- nyxion wskoczył mi na ramię.
- Nic takiego!- warknąłem.
-Właśnie widzę.
- Kiedy jestem potrzebny, nie mogę nic zrobić!- syknąłem przez zaciśnięte zęby.
- Swoją drogą to ciekawe…
- Co znowu?- nagła furia zniknęła, zastąpiło ją zaciekawienie.
- Ta bariera.- wyjaśnił Lineholt- Nie dziwi cię fakt, że tylko w twoim wypadku się pojawiła?
Na chwilę zamyśliłem się nad odpowiedzią.
- Przyznam, że to bardzo dziwne.- zacząłem- Jednak nie wiem co spowodowało jej pojawienie.
Zrezygnowany usiadłem na ziemi. Nie chcę nawet myśleć o powodach dla których się pojawiła. I mam nadzieję, że im nic się nie stanie.
- Ann dziwnie się zachowywała.- stwierdziłem, zaczynając nowy temat.- Nawet do niej to było nie podobne.
- Dragonoid również był jakiś nie swój.
- Obydwoje.- uściśliłem- Od czasu tego incydentu.
Zapadła nieprzyjemna cisza. Nagle poczułem nasilające się trzęsienie ziemi. Natychmiast wstałem i podbiegłem do wejścia. Na tle szarobłękitnego światła biegła Age, a za nią Rafe i Ann. Nie wiele myśląc, odbiegłem wraz z nimi jak najdalej od schronu. Po chwili nastąpił huk, a siła fali uderzeniowej powaliła nas wszystkich na ziemię. To co zobaczyłem po opadnięciu kurzu przerosło wszystko to co do tej pory widziałem.
**
Nie chciałam, żeby chłopak został na zewnątrz. Niepokoi mnie ta cała bariera. Czym była i dlaczego się pojawiła? Chciałabym wiedzieć. To wszystko nie ma sensu. Uważnie przyglądałam się kolejnym cyfrą wydrążonym w drewnianych drzwiach. Gdzieś musi być to pomieszczenie. Dotarłam do końca korytarza. Po prawej stronie w zagłębieniu znajdowały się drugie metalowe drzwi. Lecz te nie były tak masywne jak poprzednie. Na samej górze tuż pod stropem widniała rzymska cyfra 7 oraz napis: „Zguba” . Wzdrygnęłam się. Dotknęłam go opuszkami palców po czym zbliżyłam je do nosa i powąchałam. Krew…
- Czy może być jeszcze gorzej…- szepnęłam przerażona. Popchnęłam drzwi, które otworzyły się ze zgrzytem. Pomieszczenie niewiele różniło się od pozostałych w schronie. Płatami odchodząca farba i wszechobecny smród zgnilizny. Jednak to miejsce było inne. Przypominało biuro. Powywracane i przerdzewiałe szafeczki leżały niedbale na ziemi. Na samym środku stało biurko, również zniszczone.
„ Szukaj! ”
- Dawno cię nie słyszałam!- mruknęłam zirytowana, ale wzięłam się do pracy. Po przeszukaniu większości szafeczek podeszłam do biurka. Po kolei wysuwałam kolejne szufladki. Za każdym razem trafiałam na albo pożółkłe papiery, albo na martwe robactwo i nie tylko. Wszystkie zamykałam z głośnym hukiem. Została ostatnia. Nie chciałam, ale musiałam sprawdzić co tam jest. W sumie to nawet nie wiem co mam znaleźć, bo łaskawy pan zrzęda nie raczył mi powiedzieć! Zabić to za mało… Ostrożnie wyciągnęłam rękę w stronę szufladki. Złapałam za rączkę i pociągnęłam. W pierwszej chwili, zdębiałam nie wiedząc co mam powiedzieć. Wewnątrz leżał kryształ emitujący szarym przechodzącym w błękit światłem.
- I to niby po to kazałeś mi tu przyleźć?- z niedowierzaniem przyglądałam się znalezisku. Wyciągnęłam rękę i zbliżyłam ją do kryształu. Nie zdążyłam go nawet dotknąć gdy rozbłysnął. Pomieszczenie zalało to samo światło, którym wcześniej emanował przedmiot. Nie zastanawiając się więcej wybiegłam z biura. Towarzyszył mi głuchy śmiech, odbijający się echem w mojej głowie. Age i Rafe już na mnie czekali. Musieli poczuć trzęsienie ziemi i negatywną energię. Wbiegliśmy po schodach , gdzie już cała nasza czwórka oddaliła się od schronu. Nastąpił huk, fala uderzeniowa powaliła nas na ziemie. Kurz wzniósł się w powietrze i przesłonił niebo. Nie wiedziałam co się stało. Odzyskałam pełną kontrolę nad ciałem, a to oznaczało, że pozbyłam się tej mendy. Spojrzałam na miejsce, w którym wznosił się pył. Dostrzegłam zarys stworzenia, podobnych rozmiarów co Drago. Kurz zaczął powoli opadać, odsłaniając skrawki nieba i bestii o krwisto czerwonych ślepiach. W miarę upływu czasu, cały stwór był już doskonale widoczny. Jedynie na wysokości jego nóg unosiły się jeszcze drobinki pyłu. Głowę stworzenia zdobiły cztery srebrne kolce. Jedna para umiejscowiona była tuż za oczami, a druga przy dolnej szczęce. Szyję pokrytą miał czarnym pancerzem z błękitnymi wzorami oraz niewielkimi srebrnymi kolcami, schodzącymi w dół aż do ramion. Na jego klatce piersiowej znajdowały się dwa sporych rozmiarów ciemnobłękitne rogi. Natomiast cały tułów wyglądał jakby był zbudowany z segmentów. Masywne łapy, zaopatrzone w trzy ostre pazury zaciskały się i rozluźniały co chwila. Ogon zakończony sztyletem lekko drgał ukazując zniecierpliwienie bestii. Całe jego ciało wraz ze skrzydłami pokrywały dziwne błękitne wzory emitujące słabe światło. Smok zwrócił na mnie swe spojrzenie, aby po chwili unieść łeb i ryknąć. Jego wycie przyprawiło mnie o ciarki. Nagle tuż przy nodze potwora coś się poruszyło. Dostrzegłam niewyraźną sylwetkę przypominającą wilka jednak tuż po chwili postać wyprostowała się. Posturą przypominał człowieka choć czy nim był… Nie wiedziałam. Kurz opadł całkowicie. Chłopak odwrócił się w naszą stronę i przeszedł kilka kroków. Zachowywał się tak jakby przyzwyczajał się do swojego ciała.
- Jak dobrze znów być na wolności…- usłyszałam jednocześnie zamierając. Ten głos… Identyczny do tego w mojej głowie. Potrząsnęłam głową. To nie może być prawdą, ale niestety wszystko wskazuje na to, że jest. Spojrzałam na niego. Chłopak był blondynem o czerwonych oczach. Na sobie miał czarny płaszcz z dość wysokim kołnierzem, długie szare spodnie i adidasy. Wygląda na jakieś 17 lat.
- Kim jesteś?!- warknęłam, szykując się do walki.
- Kim jestem?- powtórzył rozbawiony- Twym najgorszym koszmarem. Ja i Dark Atlantis- wskazał na bestię, która znów zwróciła swój łeb w naszą stronę lecz tym razem miałam wrażenie, że patrzy tylko na mnie.
- Nyxion…- szepnął Dragonoid- Atlantis to nyxion.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Kolejny, ale ten jest jakiś inny. Nic w tej całe sytuacji do siebie nie pasuje.
- Gadaj!- syknęłam- Kim jesteś i po co kazałeś mi tu przyjść?
- Czarny.- mruknął niewyrażanie- A twoje przyjście tu jest tak oczywiste, ze nie mam zamiaru ci tego tłumaczyć. Zresztą to nie jest ważne.
Wykonał dziwny gest dłonią I w jednej chwili on i jego nyxion zniknęli. Zupełnie jakby rozpłynęli się w powietrzu. Przez moment nie rozumiałam co tak naprawdę się stało. Rozejrzałam się. Okolica jakby ożyła. Na drzewach i krzewach w bardzo szybkim tempie pojawiły się liście. Kwiaty wokół zakwitły. Las powoli się odradzał. Negatywna energia zniknęła dzięki czemu roślinność mogła na nowo się rozwijać. Pojawiły się zwierzęta. Gdzieniegdzie przebiegały wiewiórki. Wokół rozbrzmiewały odgłosy ptaków. To było niesamowite. Choć to miejsce może cieszyć się z uwolnienia potworów.
- To niezwykle silny nyxion…- usłyszałam za sobą.
- O kim mówisz?- zapytałam zdezorientowana.
- Dark Atlantis.-rzucił szarowłosy.
- Statystyki?- podeszłam do niego i zajrzałam przez ramie.
- Zanim się ulotnili, zdążyłem wykonać niepełne skanowanie. No wiesz, moc, umiejętności i takie tam.
- Pokaż mi to.- zażądałam. Chłopak podał mi zegarek, a ja zajęłam się przeglądaniem danych.- Tylko tyle?- zdziwiona oddałam mu przedmiot. Chłopak pokiwał głową. Zapadła nieprzyjemna cisza trwająca parę dobrych minut. Zbyt długich minut.
- Powiedz mi tylko, czy ty wiedziałaś o tym wszystkim?- zapytał niespodziewanie Rafe, przerywając milczenie. Przełknęłam głośno ślinę, zastanawiając się co powinnam teraz powiedzieć.
- Ten chłopak…- szepnęłam.- Pamiętacie tą dziwną sytuację, gdy nie mogłam nic zrobić?- zapytałam nie oczekując nawet odpowiedzi.- Wtedy przekazał mi tą wiadomość, ale proszę dajcie mi dziś spokój. Muszę odpocząć.- stwierdziłam, marząc o tym by znaleźć się w domu i przemyśleć to wszystko.- Później wam o tym opowiem.
- Jaką wiadomość?- nie odpuszczał fiołkowooki. Westchnęłam cicho.
- Miałam dostać się do tego schronu i znaleźć coś co on potrzebował. Jak się okazało, szukałam kryształu. Gdy zbliżyłam do niego dłoń, rozbłysnął, a resztę już znacie.- spuściłam wzrok. Właśnie popełniłam najgorszy błąd swojego życia.- Uwolniłam coś, czego możemy nie dać rady pokonać.
- To się okaże.- mruknęła cicho wampirzyca.
---------------------------------
Ann Varcon
---------------------------------
Muahahaha xD W końcu gotowy! Co prawda miał pojawić się wczoraj i przez parę minut nawet był, ale blogspot coś spieprzył >.< No niestety, wkurzyłam się i dodaję go ponownie dziś ^^ Więc jak wam się podoba? Piszcie w komentarzach i ostrzegam. Jeśli pod tym postem nie pojawi się co najmniej 5 komentarzy, nie będzie następnego rozdziału. Tak, jestem wredna xP Hitori, nawet nie myśl o dodawaniu pięciu komentarzy na raz, bo i tak tego nie zaliczę xD
Oż Ty mendo >_< XD
OdpowiedzUsuńRozdzialik zajebisty, a jak ktoś spróbuje zaprzeczyć temu stwierdzeniu to osobiście zamorduję! XP
Mówiłam, że jestem wredna xP ^^
Usuń3 rozdział jest zjebany i nic w nim się nie dzieje.... O, i Ann na serio muszę to napisać???
UsuńA wiesz, że to rozdział 2? -,- A po za tym w 3 rozdziale może nic się nie dzieje, ale jest za to dużo zabawnych sytuacji. Dodatkowo, tak. Musisz napisać ten dodatek x2. Wiesz o co mi chodzi. Niedawno to omawiałyśmy.
UsuńI mam pytanie, czy nie zależy wam na kolejnym rozdziale? Bo jakoś nie widzę 5 komentarzy. Waszych, nie moich i Age. Brakuje jeszcze trzech, więc tak jak już pisałam. Czytaj i komentuj! :)
Ann
Podoba mi się twoja książka, a nawet bardzo, właśnie dopiero przeczytałam 1 rozdział. Sorry, ale nie mam zbytnio czasu na kompie. 2 rozdział przeczytam, gdy wrócę z pleneru 08.05 tego roku.
OdpowiedzUsuńPrzeczytam bo w 1 rozdziale nie było tych psów jak np. Czarny, no i chciałabym się dowiedzieć czegoś o Atlantisie.
Nie jest to tylko moja "książka" Age też ma udział w jej tworzeniu. U nas wygląda to tak. Na spacerach z psami omawiamy kolejne wydarzenia. Następnie ja składam to w wspólną całość w zeszycie jako szkic i na końcu przepisuję na komputer. Po za tym wilki pojawią się nieco później, podobnie Hybrydy. Choć sama do końca nie jestem pewna kiedy xD Tak samo będzie z Atlantisem. Tajemnica jego pochodzenia i umiejętności będzie powoli i stopniowo wyjaśniana.
UsuńTo wielka odpowiedzialność napisać taką książkę już nie mówiąc o poświęconym jej czasie. Ja jak zawsze zaczynałam to nie kończyłam. Napisałam tylko coś w rodzaju jak wyruszyłam do świata pokemonów (to było w tamtym roku w lutym wtety pisałam bloga Pokemon i magia marzeń). Występowały w nim nawet Haos i Aqous Helix Dragonoidy. Zrobiłam chyba 2 krótkie rozdziały, a później mi już mi się nie chciało.
UsuńPotem tak dokładnie rok temu napisałam Bakugan: Drużyna Księżycowe S. Opowiadało o Alicji, która pare lat po pokonaniu Dominika Czarnoksiężnika wraz z Pyro Dragonoidem Aquosa znajduje dwa bakugany pyrusa które przez 2 lata podróżowały po Ziemi. Później wyruszają na Planetę Magii (tak wiem że dziwna i nie oryginalna nazwa dla planety) tam spotykają Dominika który ma Darkusa Tytanium Dragonoida, który się do nich dołącza. A później dotłacza do nich jasno zielony jeż - Topaz, który nie pamięta swojej przeszłości. W czasie podróży jeż zakochuje się w Alicji (Wiem bez sensu miłość nie spełniona). W tym wszystkim od samego początku drużynie depcze po piętach kotka Tiffany, która jest przywódczynią rasy Tytanitów. Na samym końcu wszyscy się dowiadują że Topaz to sługa smoka Magii (władcy tejże planety). Smok chce zniszczyć Alicję bo myśli, że to JA (stare niedogodności z przed laty) i niektóre postacie też myślą że to JA (dużo tych stożeń ma na pieńku ze mną, a praktycznie za wszystko obrywa Alicja), po za Dominikiem. Sorry rozpisałam się opowiadając ci streszczenie ostatniej książki mogłam to napisać na blogu.
Fakt. To wielka odpowiedzialność. Jakby się tak zastanowić, pomysł na historię padł już kilka lat temu. Na początku historii, wiesz sama jakiej(chodzi mi o pewne anime). W zwyczaju piszę bardzo długie rozdziały co dodatkowo wydłuża czas oczekiwania na ich premiery. W tym miesiącu opóźnienie spowodowała szkoła. Choć w sumie rozdział 3 jest już w całości napisany, natomiast 4 w połowie gotowy tak samo jak 3 w zeszycie jako szkic. Staram się skupić tylko na jednej historii choć korci mnie żeby zacząć pisać kolejną. Wiem jednak, że nie dałabym rady i nie chcę zaniedbywać żadnych swoich opowiadań. Dlatego piszę jedną. Co do twojego opowiadania, zamieniłabym polskie imiona na angielskie odpowiedniki, jeśli oczywiście chcesz... Według mnie brzmią one lepiej :) No i oczywiście na twoim miejscu spróbowałabym to kontynuować. A nóż się uda ;) oraz jeszcze przenieść się na innego bloga. Znaczy, stworzyć nowego np. na blogspot.com Nie chcę cię namawiać, ale według mnie to jak na razie najlepsza witryna dla blogów, bo oferuje bardzo dużo jeśli chodzi o wygląd, styl itp.
UsuńHmm... kusząca propozycja, ale na razie puki co nie, jeśli już coś mam zacząć to narpiwew będzie to film w tamtym roku zaczełam pt."Kucykowe przygodu na krańcu świata". Za bardzo nie wydłużałam historii bo za bardzo nie miałam pomysłu. Akcja rozgrywała się w grze Minecraft (większość ludzi z YT w niej tworzy filmy). Byłam w niej Luną z 2 odcinka MLP, mój brat był on do dziś nie ustalonym perz zemnie różowym jednorożcem (to nie moja wina to komputer ta wyczytuje na tym modzie). Resztę opiszę już na blogu, by znowu ci nie zawalac blogu moim doś długimi wpisami.
UsuńWstawisz kiedyś 3 rozdział???
OdpowiedzUsuńGdybym jeszcze miała czas go napisać... Ty jednak lepiej skup się na napisaniu kolejnej cząstki do 4 rozdziału. Na spacerze ci wszystko wytłumaczę.
Usuń