Kolejny dzień i kolejny trening.
Tak szczerze to trochę znudziła mnie ta monotonność dnia, ale i tak nic
lepszego w zamian nie ma. Dziś jak zwykle, obudził mnie hałas dobiegający z
kuchni. Eh… Age znów rzuca się na lodówkę i jej zawartość… Wstałam z łóżka,
zrzucając kołdrę na psa i podeszłam do drzwi od garderoby. Mój pokój jest
jedyny w swoim rodzaju z uwagi na swoje wymiary. Znajduje się na pierwszym
piętrze. Na przeciwko drzwi jest wyjście na balkon lub raczej taras. Po prawej
stronie stoją kolejno: biurko oraz łóżko piętrowe pojedyncze z kanapą na dole i
małymi półeczkami na około, na których stoi wieża i głośniki. Tuż za łóżkiem
znajdują się kolejne drzwi, prowadzące do garderoby. Nie jestem porządnicka jak
matka więc czasami lepiej tam nie wchodzić. Na ścianie równoległej do tarasu
stoi niewielki stoliczek, a obok dwie sporych rozmiarów pufy. Jedna fioletowa,
druga ciemno zielona. Po prawej stronie od wejścia do pokoju znajduję się
telewizor, złożony z kilkudziesięciu osobnych paneli. Jego wielkość jest prawie
równa wielkości ściany. Pod nim stoją małe szafeczki o wysokości ok. pół metra,
w których pochowana jest wszelka elektronika i kable, które nie są aktualnie
potrzebne, a na nich stoi zawsze odtwarzacz DVD, dekoder, konsola i inne tego
typu rzeczy. Zazwyczaj filmy oglądamy właśnie u mnie bo tu są najlepsze
warunki. Do tego dochodzą gry, bo nie ma to jak zagrać w coś na wielkim
ekranie. Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi od garderoby. Na chwilę zatonęłam
w ciemnościach jednak zaraz znalazłam włącznik i zapaliłam światło. Wyniosłam
parę ciuchów i na powrót zamknęłam pomieszczenie.
- Przygotowana na trening?-
zapytał pogodnie Dragonoid ze swojej półki. Młody nyxion upolował sobie
najlepsze miejsce, z którego może mieć widok na cały pokój. Spojrzałam na niego zaspanymi oczami.
- Może.- mruknęłam niewyraźnie
pod nosem, wzruszając ramionami i poszłam się przebrać. Już po kilku minutach
wyszłam gotowa z łazienki. Chciałam udać się z powrotem do pokoju. Jednak moje
plany pokrzyżowała wampirzyca. Z impetem wpadła na mnie i powaliła na ziemię.
- Age, wytłumacz mi, dlaczego ja
wciąż mieszkam z tobą pod jednym dachem?!- warknęłam poirytowana nagłym
spotkaniem z podłogą. Czarnowłosa udała, że myśli. Po chwili odparła:
- Ee… Bo jesteśmy najlepszymi
kumpelami?
- Jeszcze…-mruknęłam pod nosem,
powoli się podnosząc.- Za pół godziny przy lesie.
Ruszyłam do pokoju.
„-Załatwię cię jednym ruchem.”-
dodałam już w myślach, blokując umysł przed brudnymi łapami Age. W końcu ona
również potrafi czytać w myślach.
*
Znów ten trening. Jak ja go nie
cierpię! Najchętniej przespałabym cały dzień, ale ona uważa, że jest ważny.
Pobiegłam z powrotem do pokoju. Mogłam z niego nie wychodzić. Choć jest mroczny
to jednak ma to coś w sobie. Na półkach w szafach stoją słoiki z różnymi
rzeczami, na które Ann reaguje zazwyczaj z obrzydzeniem. W sumie flegma trolla
czy jaszczurcze oczy mogą trochę szokować. Ja się przyzwyczaiłam. Na biurku
wylegiwał się młody Dingo, a łóżko wciąż było w nieładzie. Nigdy go nie ścielę,
jakoś nie widzę w tym potrzeby. W pokoju znajduje się również drzewo, w połowie
martwe. Ogólnie pomieszczenie wygląda jak po trzeciej wojnie światowej. Nie
dbam o to co myślą inni. Przyzwyczaiłam się już do tego, że ludzie mnie nie
tolerują. Dopiero, gdy poznałam Ann i mojego nyxiona, wszystko się zmieniło. Do
tamtego momentu z nikim nie rozmawiałam. Wolałam samotność. A teraz? Prawie
codziennie trenuję wraz z Wavern. Smoczyca jest bardzo miła i dobrze mi
doradzi. Zawsze jest ze mną, zawsze pomoże.
- Znów przegramy!-mruknęłam
ponuro pod nosem.- I po co to wszystko?
- Nie denerwuj się. To tylko
ćwiczenia.
- Werna!- warknęłam zirytowana.-
Ty też?
- Taka prawda Age. Gdy ćwiczysz,
stajesz się coraz lepsza…
- Ale z nią i Drago nie wygramy.
Jej nyxion jest zbyt silny dla nas. Dobrze o tym wiesz.
- Fakt. Dragonoid jest
niesamowitym nyxionem, ale to nie oznacza, że trzeba rezygnować.
- Może…- mruknęłam cicho i
spojrzałam na niewielki zegar wiszący na ścianie, tuż obok szafy ze słojami.-
Za pięć minut dwunasta… Werna, przeniesiesz nas na miejsce?- zapytałam
spokojnie.
- Ochłonęłaś już?
- Przenieś nas.- powtórzyłam- Nie
chcę wysłuchiwać narzekań Ann.
Złapałam nyxiona w rękę. Smoczyca
posłusznie przeteleportowała mnie na wyznaczone miejsce.
**
Zwykle na miejsce treningu, przenosił mnie Drago. Jednak dziś postanowiłam, że sama tam polecę. Wyszłam przed dom i rozejrzałam się. Nikogo nie było. Zamknęłam oczy i mocno się skupiłam. Poczułam żar, a gdy z powrotem otworzyłam oczy, zobaczyłam jak płomienie zasłaniają mi widok. Po chwili poczułam ciężar skrzydeł na plecach. Prostując je, pozbyłam się resztek płomieni z ciała. Machnęłam mocno ogonem, poruszyłam skrzydłami i już po kilku sekundach, wzbiłam się w powietrze. Wspaniale było poczuć wiatr we włosach, czułam się tak wolna. Nic mnie nie ograniczało. Poleciałam prosto w stronę polany. Lot trwał stosunkowo krótko. Miejsce, w którym odbywają się nasze walki znajduje się zaledwie pół kilometra od naszej działki. Wylądowałam na niewielkiej skale, moim ulubionym miejscem do obserwacji pola walki. Zmieniłam postać z powrotem na ludzką i spojrzałam na zegarek. Równo dwunasta. Przeniosłam wzrok na przeciwległą stronę polany, gdzie powoli zmaterializowała się wampirzyca. Mniej więcej 400 metrów ode mnie.
- Gotowa?- zapytałam, wiedząc
jaka będzie odpowiedź.
- Miejmy to już za sobą…
Rozejrzałam się dookoła, z
przyzwyczajenia. Nikogo nie ma.
- Zaczynamy!- wstukałam na
zegarku kombinację aktywującą rejestr nowej walki. Zegarek to taki mini
komputer. Dzięki niemu można skanować nyxiony i określać ich poziom mocy,
specjalizację itp. Dzięki temu walki stają się trochę prostsze co nie oznacza,
że wyzwania będzą banalne. Złapałam kulkę do ręki.- Walcz Drago!- Wyrzuciłam
kulistą formę nyxiona najwyżej jak tylko potrafiłam. Gdy była dostatecznie
wysoko, na niebie rozbłysło ciemno czerwone światło, które po chwili zamieniło
się w kulę ognia i powoli ukazało prawdziwą formę Dragonoida. Z żaru wyłonił
się ponad dwudziesto - pięcio metrowy smok. Machnął kilkakrotnie skrzydłami, a chwilę później
opadł na ziemię, powodując lekkie trzęsienie ziemi. Złoty róg na jego głowie
lśnił od promieni słonecznych. Błyszczały również złote kolce, pojedyncze
wzdłuż szyi i ogona oraz podwójne wzdłuż grzbietu. Tegoż samego koloru co kolce
i róg, wykończenia pancerza idealnie komponowały się z czerwonymi jak krew,
łuskami. Natomiast ostre jak brzytwa śnieżnobiałe zęby i pazury tylko czekają
aż zadadzą śmiercionośny cios. Za to ogon, pozornie w nic nie uzbrojony, tylko
czeka na moment, w którym boleśnie zdezorientuje przeciwnika. Smok ryknął
ostrzegawczo i przyjął pozycję do ataku.
- Niech ci będzie.- odparła
chłodno czarnowłosa.- Do walki Wavern!- wampirzyca wyrzuciła nyxiona do góry.
Tym razem światło, które rozbłysło na niebie było blado różowe. Wszystko
zaczęło wirować, tworząc tornado, a z niego wyłoniła się młoda Smoczyca.
Podobnie jak ognisty nyxion, opadając na ziemię spowodowała trzęsienie. Jest zdecydowanie
mniej masywna od Dragonoida. Pomimo tego, że jest słabsza od mojego nyxiona,
posiada tajemniczą moc nad, którą ani ona, ani wampirzyca nie mogą zapanować.
Jest zbyt niebezpieczna. Jednak obydwie starają się nad nią pracować. Wavern ma
białe, przypominające kryształ łuski z filetowymi wykończeniem. Zamachnęła
skrzydłami, machnęła ogonem i ryknęła wściekle. Błona na jej skrzydłach ma
odcień lekko fioletowy. Czerwone ślepia utkwiły we mnie swój zaciekawiony
wzrok.
- Zaczynajmy!- zawyła i na powrót
wzniosła się w powietrze.
- Jasne!- przytaknął Dragonoid.
***
- Zobacz co znalazłem.
- Hmm?- zainteresowany,
podszedłem do pulpitu.
- System wykrył aktywność dwóch
nyxionów.
- Gdzieś w okolicy?- spytałem,
spoglądając przez ramię chłopaka na ekran.
- Na Ziemi.-odparł granatowo
włosy.
- Na Ziemi?-powtórzyłem- Nie
wiedziałem, że można je tam spotkać.
- Chodź…- chłopak wstał od
pulpitu i podszedł do wyjścia. Popatrzyłem na niego zdziwiony.
- Gdzie?
- Do teleportu.- odparł- Musimy
to sprawdzić.
Posłusznie poszedłem zanim. Czemu
w takich sprawach musi być aż tak cholernie poważny? Chociaż, w sumie mała
wycieczka na Ziemie mi nie zaszkodzi. Zawsze lepsze to niż praca. Po krótkim
marszu, doszliśmy do portali teleportacyjnych. Zazwyczaj to nyxiony nas przenoszą,
ale nie miałem ochoty się o to wykłócać. Przynajmniej nie teraz. Przekopiowałem
współrzędne do systemu, a następnie wszedłem na platformę. Rozpoczęło się
odliczanie. Chyba nie ma bardziej irytującej procedury. Cóż, właśnie dlatego to
nasze nyxiony nas przenoszą. Gdy dobiegło do końca, wszystko zafalowało i
przenieśliśmy się na Ziemie. Obraz wrócił do normy. Wtedy zorientowaliśmy się,
że wylądowaliśmy w lesie, a kilkanaście metrów dalej toczyła się zażarta walka
dwóch nyxionów z podgatunku: smok. Podszedłem do niezbyt wysokich krzaków żeby
im się przyjrzeć.
- Widziałeś ich kiedyś?-
szepnąłem do Linehalta.
- Nie kojarzę…-odparł mroczny
nyxion- Ale ten o czerwonych łuskach wygląda na dość silnego.
Prztyknąłem. Rzeczywiście wygląda
na silnego i prawdopodobnie taki jest.
- Macie rację.- wtrącił ciemno
włosy.- Ale oprócz smoków są tam jeszcze dwie osoby.
- Ludzie?
- Dwie dziewczyny, ale chyba
skaner się spieprzył.- stwierdził Nestianin, a ja wlepiłem w niego pytający
wzrok.- Według tego urządzenia, jedna z dziewczyn jest w połowie smokiem, a w
drugiej człowiekiem.
- To niemożliwe.-pokręciłem
głową. Chłopak nie zwracając na mnie uwagi, kontynuował.
- Natomiast druga jest w połowie
wampirem, a w drugiej człowiekiem.
- Czy na pewno to coś działa
dobrze?- spytałem, biorąc urządzenie do rąk i uważnie się mu przyglądając.
- Nie wiem, ty po raz ostatni je
sprawdzałeś.- wzruszył ramionami.
- To wiem. Wtedy działało.
Przestaję powoli ogarniać
sytuację. Przecież ludzie to ludzie. Raczej nie jest możliwe, aby mieli w sobie
krew innego stworzenia. Tym bardziej potwora. Choć całkowitej pewności nie mam.
Pokręciłem głową i wróciłem do obserwowania walki.
****
- Kryształowa fuzja!- Smoczyca
znów zaatakowała, ale nie celowała wyłącznie w Dragonoida. Promienie z
niewyobrażalną prędkością poleciały w moją stronę. Dosłownie w ostatniej chwili
udało mi się odskoczyć parę metrów do tyłu. Fala uderzeniowa zachwiała moją
równowagą przez co wylądowałam na ziemi.
- Ej, co ja jestem?! Żywa tarcza
antyrakietowa?!
Czarnowłosa zachichotała pod
nosem.
- Boisz się?- spytała, a we mnie
się zagotowało.
- Chyba sobie żartujesz!-
dodałam- Drago, wykończ ją!
- Czekaj.- wampirzyca gwałtownie
mi przerwała . Spojrzałam na nią zaskoczona.
- Co znowu?
- Skup się.- odparła krótko.- Nie
czujesz?
Zamknęłam oczy i zagłębiłam się w
energetyczny świat. Dzięki temu widzę tylko i wyłącznie rzeczy w postaci kul
energii, różnych kolorów. Każdy gatunek ma określoną barwę. Dzięki temu wiem z
kim mam do czynienia. Inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć. Głupio to
przyznać, ale Age miała rację. W pobliskim lasku ukrywało się dwóch chłopaków,
ale nie ludzi. Nie są również tej samej rasy.
- Co zamierzasz zrobić?- spytałam
wampirzycę, gdy już się otrząsnęłam.
- Po prostu spytać się kim są i
co tu robią.- odparła jakby to była rzecz oczywista. Pokręciłam głową.
- Jakoś trudno mi uwierzyć, że
nie zamierzasz zrobić nic głupiego.- zmieniłam postać i wzniosłam się w
powietrze.
- Czyżby to już koniec?- spytał
podejrzliwie nyxion.
- Nie.- odparłam.- Mamy dwóch
kolesi na karku.
- Ludzie?- dopytywał się Drago,
pokręciłam głową.
- Są z innych planet, różnych
ras.
- Ciekawe.- zamyślił się smok.
Chwilę później dołączyła do mnie Age.
- A wiec?
- Zróbmy im małą niespodziankę.-
wyszczerzyłam zęby, zacierając ręce.- Tego nie zapomną do końca życia.
*****
- Zobacz!
Spojrzałem na miejsce wskazywane
przez przyjaciela.
- Ty, ten skaner jednak dobrze
działa.
- Właśnie widzę i przeraża to
mnie.
- Czemu?- spytałem zaciekawiony.
- Do tej pory nie wiedzieliśmy,
że gatunek ludzki może mieć takie możliwości, że może mieć w swoich żyłach krew
Kaiju.
- Fakt.- spojrzałem na swoje
dłonie. - Wiesz, może zmienimy postać na
ludzką?
- Niby po co?
- Na wszelki wypadek, mam po
prostu takie dziwne przeczucie.- odparłem i zamknąłem oczy. Skupiłem myśli na
nowej postaci. Trudno mi wyjaśnić czym tak naprawdę jest zmiana wyglądu. I jak
przebiega. Gdy ponownie otworzyłem oczy, wyglądałem już jak człowiek. Rafe
wzruszył ramionami i bez słowa zrobił to co ja. Zwróciłem wzrok na pole walki.
Dziewczyny zniknęły, a nyxiony wznowiły walkę.
- Cóż wydaję mi się, że możemy
wracać. Wszystko jest w porządku, a trzeba jeszcze zdać raport z wyprawy.
- Nie przypominaj mi o tym.-
chłopak mruknął niewyraźnie pod nosem. Przytaknąłem. Walka wygląda na
treningową, a nie na śmierć czy życie. Nie zagraża nikomu. Wstałem z ziemi,
otrzepałem spodnie i odwróciłem się. Już miałem prosić Linehalta by przeniósł
nas z powrotem na Sarcare, gdy nagle coś mnie przygniotło. Z łatwością
zrzuciłem to „coś” z siebie i spojrzałem w górę aby upewnić się, że nic już
mnie nie zaskoczy i nie zwali z nóg. Jednak myliłem się. Zamarłem, gdy na
gałęzi spostrzegłem dziwne stworzenie. Dopiero po chwili zorientowałem się kim
jest. Smok, a raczej smoczyca. Ciemno czerwona łuska, trochę jaśniejsza zbroja
lub jak kto woli pancerz ze złotym wykończeniem. Ostre pazury i zęby oraz
niezbyt długi ogon, zwykły bez dodatkowych udziwnień. Za sobą miała również pojedynczą parę
skrzydeł. Miała również rzadko spotykany u smoków kształt głowy,
charakterystyczne uszy i ciemny blond włosy z czerwonymi końcówkami. Wyraźnie
zaciekawione zielone oczy, wpatrywały się uważnie we mnie.
- Age, mówiłam ci, że ta gałąź
jest za słaba.- smoczyca zwróciła się do tego czegoś co przed chwilą na mnie
spadło.- No i nici z naszego planu.
Teraz do mnie dotarło. To ona! Ta
dziewczyna, pół smok. Skoro ona tu jest to oznacza, że na mnie zleciała jej
znajoma, która jest wampirem. No, teraz to nieźle się wkopaliśmy z Rafe-m!
Dziewczyna stanęła na równe nogi, a ja spostrzegłem, że jej oczy zmieniły
kolor. Z szarego na czerwony. Złożyła czarne jak smoła skrzydła i spojrzała na
nas, równie zaciekawiona co smoczyca. Czarnowłosa miała długi ogon, na którego
końcu znajdowało się coś, co przypominało sztylet. Nie miała jakiś specjalnych
dodatkowych zdobień na ciele, a jej skóra miała ciemno szary odcień.
- Co wy tu…- próbował zapytać
Rafe, jednak nie dokończył bo zapatrzył się na wampirzycę, która uśmiechnęła
się w jego stronę. Białe kły błysnęły w słońcu, a ciało po kilku sekundach
rozproszyło się.
******
Nasz świetny plan nie wypalił.
Age zleciała z gałęzi wprost na jednego z chłopaków. Uważnie mu się przyglądałam.
Wyglądał jak zwyczajny chłopak, ale wiedziałam, że to tylko przykrywka. Na sobie
nosił czarną bluzę z kapturem i ciemno szare spodnie oraz równie czarne co
bluza, adidasy. Jego skóra miała odcień
mlecznej czekolady, a złote oczy patrzyły na mnie z lekkim przerażeniem co i
zaskoczeniem. Rozczochrane, lekko podniesione do góry szare włosy dopełniały
wszystkiego. Pomimo, że nasz plan nie wypalił, byłam zadowolona z efektu jaki
wywołałyśmy. Przeniosłam wzrok na drugiego chłopaka. Jego fiołkowe oczy nie ukrywały zdziwienia. Na sobie miał rozpiętą, szarą bluzę, a pod
nią zwykły, biały T-shirt, ciemno, niebieskie jeansy oraz białe adidasy. Miał
jasną karnację skóry oraz choć trudno to wyjaśnić, ciemno niebieskie włosy.
Cóż, może taka panuje moda na jego rodzinnej planecie? W każdym razie nie jest
to normalne, no bo kto farbuję włosy na niebiesko? Czarnowłosa wstała, a po
chwili jej ciało rozproszyło się i pojawiła się tuż obok mnie.
- Kim jesteście?- zapytałam,
próbując nie roześmiać się, gdy patrzyłam na ich przerażone twarze. Oboje
popatrzyli na siebie, a potem z powrotem na mnie i Age.
- Jestem Ren, Ren Krawler…-
odezwał się szarowłosy.
- A ja, Rafe Fores.- dodał
fiołkowooki.- A wy?- spytał niepewnie. Uśmiechnęłam się.
- Ann Varcon.- odparłam bez
namysłu. I tak nie wiedzą kim jesteśmy więc czemu im nie powiedzieć?
- Age Willow.- niechętnie odparła
Age, ale po chwili również się uśmiechnęła.- Powiecie nam co jest tak ważnego,
że przerywacie nam trening?
Nim zdążyłam coś dodać, odezwał
się Ren.
- Skąd na Ziemi wzięły się
nyxiony?
- Tak jakoś wyszło, ale co wy tu
robicie?- nie dawałam za wygraną. Popatrzyłam na nich uważnie. Raczej woleliby
nie odpowiadać.- A więc?
- System wykrył aktywność
nyxionów na tej planecie…- zaczął tłumaczyć Rafe.
- Dlatego postanowiliśmy to
sprawdzić.- dokończył Ren.
- Chodzi wam o Dragonoida i
Wavern?- zapytałam, a oboje przytaknęli. To jest dopiero ciekawy rozwój
sytuacji, a zaczęło się tak spokojnie. Muszę przyznać, że szarowłosy wygląda
całkiem, całkiem… Cholera! O czym ja teraz myślę?! Motylki wypierdalać!
Potrząsnęłam głową i zeskoczyłam z drzewa, a w moje ślady poszła Age. Zmieniłam
postać, ona również.
- Czy musisz robić to co ja?!-
warknęłam poirytowana zachowaniem przyjaciółki. Wampirzyca tylko się
uśmiechnęła, znów ukazując swoje kły. Przewróciłam oczami z dezaprobatą, gdy
zapadła nieprzyjemna cisza…
*******
Czemu ta zielonooka dziewczyna
się na mnie gapi?! Wyciągnęły od nas informacje, a teraz? Co zamierzają? Nie
znam zwyczajów na tej planecie, przez co nie wiem jak mam się zachowywać. Nagle
obydwie zeskoczyły z drzewa i zmieniły wygląd oraz się pokłóciły, chyba… Gdy w
końcu się uspokoiły, mogłem się im spokojnie przyjrzeć. Teraz wyglądały jak
normalne ziemskie dziewczyny. Jednak po tym co prze chwilą widziałem, trudno mi
będzie traktować je normalnie. Przyjrzałem się Ann. Jest bardzo ładna. Na moje
oko ma z 16 lat. Na sobie ma czarną bluzkę na ramiączkach, krótkie jeansowe
spodenki oraz czarne conversy. Jej zielone oczy, mały nos i usta świetnie
pasują do letniej opalenizny oraz ciemnych blond włosów z czerwonymi
końcówkami. Przerzuciłem wzrok na wampirzycę. Jej oczy znów zmieniły kolor na
szary. Kompletnie nie mam pojęcia co to oznacza. Ogólnie dziewczyna na bardzo
jasna karnację i długie czarne włosy, na których końcówki są zafarbowanie na
ciemną zieleń. Na sobie ma szarą bluzkę z długim rękawem i z lekko
postrzępionymi ramionami oraz ciemno niebieskie jeansy, również długie i czarne
trampki. Ogólnie wygląda na 13, może 14 lat.
- Czyli oprócz sprawdzenia „aktywności nyxionów”, nic innego was
nie interesuje?
Spojrzałem na ciemno blondynkę.
Co ona kombinuje?
- Tak szczerze to i tak nie mamy
nic lepszego do roboty.- odparłem.
- Więc co zamierzacie?-
dziewczyna nie odpuszczała.
- Jesteśmy po prostu przydzieleni
do obserwowania tego sektora.- dodał Rafe- Więc chyba rozumiecie…
- Ziemia to wasz sektor?-
smoczyca wybałuszyła oczy.
- Można to tak nazwać, ale teraz
powinniśmy już wracać.- powiedziałem, dając jednocześnie sygnał Linehaltowi to
teleportacji. Za nim dziewczyny zdążyły zareagować, przynieśliśmy się z
powrotem do naszej kwatery. Już nie musimy się z nimi użerać. Pokój, w którym
mieszkamy nie jest za specjalnie luksusowy. Szare ściany, czarna wykładzina,
jedno długie biurko oraz dwie szafy. Jedna dla mnie
- Nareszcie.- odwróciłem krzesło
i usiadłem na nim.
- Nieźle nas zaskoczyły. A miał
to być zwyczajny patrol…- dodał zrezygnowany Rafe.
- Ich nyxiony są potężne.
Szczególnie Dragonoid.
- Chyba nie potężniejsze od
ciebie?-lekko stuknąłem nyxiona, ręką.
- Głupio się czuję w tej ludzkiej
skórze.- powiedział fiołkowo oki, kompletnie nie zwracając uwagi na to co
mówię. Chłopak zmienił postać i padł na łóżko. Poszedłem w jego ślady i również
wróciłem do normalnego wyglądu.
- Tak o wiele lepiej.- przyznałem
rację przyjacielowi.- To co teraz robimy?
- Co masz na myśli?
- No, z tymi dziewczynami.
- Nie wiem.-odparł.
- Będą węszyć. Nie wydaje mi się,
żeby odpuściły.- pokręciłem głową.- Chodź. Musimy jeszcze zdać raport.- wstałem
i ruszyłem do drzwi. Porucznik jest co prawda zabawny, ale w sprawach pracy
jest nie tylko poważny, ale i surowy. Chcę to mieć jak najszybciej za sobą i
mam nadzieję, że nie będzie trzeba wracać na tamtą planetę. Co ja gadam!
Przecież jesteśmy przydzieleni do obserwowania tej planety, przynajmniej na ten
miesiąc… Spojrzałem za siebie. Rafe szedł tuż za mną. Dobrze mieć takiego
kumpla. Bez względu na wszystko, zawsze cię wesprze. Przez cała drogę
zastanawiałem się jak przekazać te wszystkie informacje. Szliśmy w całkowitej
ciszy co rzadko się u nas zdarzało. Jedyne co było słychać, to odgłosy naszych
kroków. Po drodze mijaliśmy kolejne drzwi osadzone pomiędzy filarami, a każde z
nich prowadziły do osobnej kwatery członków grup. Każdy ma inne zadanie. Co
pewien czas są wymiany obowiązkami. Wraz z Rafem należymy do elitarnej grupy
zwiadowczej. To wstyd, że daliśmy się tak zaskoczyć tym dwóm dziewczyną. Jednak
z drugiej strony nie było one tak do końca normalne. Najgorsze to będzie dla
mnie. Jestem w końcu liderem całej ekipy, a Rafe zastępcą. W pewnym sensie jemu
też się dostanie, ale raczej nie tak jak mnie. W końcu dotarliśmy do biura
porucznika, które znajduje na prawo do budynku z kwaterami. Oczywiście nie ma
tam tylko jednego biura, jest ich kilka. Każdy oddział ma własnego porucznika
oraz kapitana. Natomiast wewnątrz grupy panuje trochę inny układ. Biuro
głównodowodzącego, a zarazem władcy Sarcary, Feilsa Devena znajduję się w
mieście przy placu głównym. Przełknąłem nerwowo ślinę.
- Wchodzimy?- zapytałem.
Fiołkowooki pokiwał głową. Zapukałem, a gdy usłyszałem „Wejść” nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Nasz porucznik,
Milse Weld siedział przy dużym, czarnym biurku i wstukiwał coś na dotykowej
klawiaturze. Pomieszczenie nie było za duże. Ciemnobłękitne ściany dziś przy
odsłoniętych żaluzjach były wyjątkowo jasne, a szafy z nieuporządkowanymi
książkami na półkach wyglądały jakby
nikt tu dawno nie ścierał kurzy. Co pewnie nie było tak dalekie od prawdy.
Jednak pokój miał w sobie to coś co sprawiało, że panował tu niesamowity
klimat. Nic dziwnego, że Milse rzadko z niego wychodził. Uwielbia czytać
książki więc się nie nudzi. Chciałem coś powiedzieć, gdy nagle porucznik wstał
od biurka i stanął niecałe dwa metry przed nami.
- Co macie mi do powiedzenia?-
powiedział donośnym głosem.- Grupo zwiadowcza, Night Gaurdians?- dodał, kładąc nacisk na nazwę naszej grupy.
- A więc…- zacząłem niepewnie.-
Zgodnie z poleceniami stałymi po odkryciu aktywności nyxionów na Ziemi,
postanowiliśmy to sprawdzić.
- Ciekawe…-mruknął Milse.- Mów
dalej.
- Gdy już tam byliśmy, pod
postacią młodych ziemian obserwowaliśmy walkę dwóch, dość silnych nyxionów.
- Jakie to były nyxiony?-
przerwał mi porucznik.
- Dragonoid z domeny ognia oraz
Wavern z kryształowej domeny.- odparłem.
- Kryształowej domeny?- powtórzył
Milse, a ja pokiwałem głową.- Słyszałem pewną legendę o rodzeństwie nyxionów z
tejże specjalizacji, ale nie sądziłem, że może to być prawda. Kontynuujcie.
Przełknąłem nerwowo ślinę. Jak
mus to mus…
-Podczas tej walki odkryliśmy, że
te stworzenia nie walczą same. Po stronie Dragonoida stała dziewczyna o
zielonych oczach, Ann Varcon. Natomiast po stronie Wavern stała jej
przyjaciółka, Age Willow.- tu się zatrzymałem. Obawiałem się jak on zareaguje
na to co właśnie powiedziałem. Jednak dalej, postanowił kontynuować historię
Rafe.
- Chwilę po tym, jak
zdecydowaliśmy się wracać, zobaczyliśmy dwa stworzenia, siedzące na gałęziach
drzew.- dodał granatowowłosy.- Jednym z tych stworzeń był smok, a drugim
wampir.
- Potwory?- porucznik uniósł
jedną brew do góry.- Jesteście pewni?
- Tak.- przytaknąłem.-A jak się
później okazało, to były te same dziewczyny, które wcześniej widzieliśmy wraz z
nyxionami.
Zapadła nieprzyjemna cisza.
Porucznik powoli usiadł i zamyślił się. Bałem się odpowiedzi. A co jeśli nas
przeniesie? Przecież z taką wpadką, splamiliśmy dobre imię elitarnej grupy
Night Guardians!
- W porządku.- zabrzmiał szorstki
głos Milse.- Posłuchajcie, wasze kolejne zadanie to wrócić na ziemię i codziennie
zdawać raport z postępów. Musicie zebrać dane na temat tych dziewczyn oraz ich
nyxionów. Jasne?
- A co z Night Guardians?-
zapytałem.- Przecież nie możemy zostawić elitarnej drużyny bez nadzoru.
- O to się nie martwcie.-
zapewnił.- Znajdę jakieś rozwiązanie. Wy
natomiast szykujcie się do wyprawy na Ziemię.
Oboje przytaknęliśmy, po czym jak
najprędzej opuściliśmy pomieszczenie, kierując się do kwater. Biegliśmy. Nie
było czasu. Wpadliśmy do pokoju, przerywając rozmowę pomiędzy nyxionami.
- Jak tam raport?- zapytał
pogodnie Linehalt.
- Nieciekawie…- mruknąłem cicho
pod nosem, wyciągając z szafki plecak. Wkładałem do niego wszelkie potrzebne mi
rzeczy w jak najbardziej minimalnej ilości.
- Świetnie, teraz musimy tam
wrócić.- dodał fiołkowooki.
- Wytłumaczycie nam, o co
chodzi?- spytał zdezorientowany Wolfurion, nyxion Rafe.
- Mamy zadanie, wracamy na
Ziemię.- odparłem krótko.
********
- Po chamsku uciekli?!-
dziewczyna gadała jak nakręcona, niż zwracając na mnie uwagi.
- Ann, uspokój się!- złapałam ją
mocno za ramię.- I tak już się na nich nie zemścimy.- dodałam. Zielonooka
prawie zawsze się tak zachowuje, gdy coś jej nie pasowało. Przywykłam do tego.
Wraz z nyxionami już w formach kulistych ruszyłyśmy spacerkiem do domu. No,
przynajmniej tak planowałyśmy, ale zamiast wrócić do domu, wybrałyśmy się do
sklepu. Co prawda to kawał drogi z tond, ale i tak warto. Po 30 minutowym
marszu doszłyśmy do pierwszych zabudowań. Szłyśmy powoli pomiędzy blokami przed
którymi znajdowały się niewielkie ogródki.
Cała natura szykowała się do nadejścia jesieni. Początek października
był bardzo słoneczny i całkiem ciepły. Co chwila słychać było szelest liści, a
gdzieniegdzie dało się zauważyć przeskakujące z gałęzi na gałąź ptaki. Zazwyczaj
wróble, ale zdarzały się też inne. Nie za bardzo umiem odróżniać ich gatunki.
Wszystkiego dopełniał ich śpiew. Kocham naturę. Pomimo, że było to osiedle w
mieście tzn. blokowisko, miało w sobie to coś co zachęca do mieszkania tu.
Całkiem czyste powietrze, roślinność oraz sklepy w dużych ilościach. Nic
dziwnego, że to osiedle jest uważane za najlepsze dzielnicę miasta. W końcu
dotarłyśmy do sklepu. Przyśpieszyłyśmy, wbiegając do środka.
*********
Przegięli! Zwiali jak tchórze…
Niestety Age ma rację. Kurde, Age ma rację! Ludzie, uciekajcie do bunkrów!
Świat się kończy! Ale teraz nic tu po nas. Ruszyłyśmy do domu, ale po krótkim
zastanowieniu zmieniłyśmy zdanie. Postanowiłyśmy wybrać się do sklepu. Pomimo
faktu, że najbliższy sklep znajduje się 3 km z tond. Są tylko trzy plusy
mieszkania na przedmieściach miasta. Można swobodnie się zachowywać i walczyć z
nyxionami oraz praktycznie nikt tu nie mieszka oprócz nas. Minusy to oczywiście
daleka droga do sklepu, szkoły itp. Jednak takie życie mi odpowiada. Mieszkamy
same bez rodziców co oznacza zero zasad i pełen luz. Po wykańczającym marszu
pełnym rozmów dotyczących chłopaków i domysłów co tak naprawdę robili na Ziemi,
bo na pewno nie przybyli na wycieczkę planeto-znawczą, schowani w lesie w jakiś
krzakach, dotarłyśmy do sklepu, a raczej
marketu. Małe sklepiki są zawsze pozamykane w niedzielę. Wbiegłyśmy do środka,
po czym skierowałyśmy się do najbliższych lodówek i wzięłyśmy po puszce coli.
Szybko zapłaciłyśmy i wyszłyśmy na zewnątrz. Było całkiem ciepło jak na
początek października. Szybko otworzyłam puszkę i zaczerpnęłam łyk chłodnego
napoju. Już prawie zapomniałam o Renie i Rafie, ale miałam niemiłe przeczucie,
że to nie koniec niespodzianek. No tak, mam przeczucie, ale nie wiem co się
stanie. Nie cierpię tego! Szłyśmy wolnym spacerkiem, delektując się colą i
rozmawiając w najlepsze, gdy nagle usłyszałam znajomy mi głos. Zbyt znajomy.
- He, może tak zaczekacie?-
odwróciłam się zaskoczona. Nie… Błagam tylko nie oni! Ren oraz jego kumpel, Rafe.
Chłopaki powoli zbliżali się do nas.
„- Może by tak zwiać?”-
przemknęło mi przez głowę.
„- To nam nic nie da. I tak by
nas znaleźli.”- usłyszałam w myślach odpowiedź czarnowłosej.
- Co tak się spieszycie?-dodał
pogodnie Rafe.
- Co wy tu robicie?!- przeszłam
od razu do rzeczy. Nie minęło nawet pół godziny, a oni znów tu są!
-Zostajemy tu na trochę i
doszliśmy do wniosku, że skoro już się poznaliśmy to może moglibyśmy zamieszkać
u was. Tak na parę dni…- złotooki szeroko się uśmiechnął ukazując swoje kły.
Spojrzałyśmy na nich podejrzliwie oraz z lekkim zaskoczeniem.
- Zostać? U nas? No chyba wam coś
się w głowach poprzestawiało.- prychnęłam oburzona.
- Niby czemu miałybyśmy to dla
was zrobić?- spytała wampirzyca.
- Bo was prosimy?- odparł Ren z
głupawym uśmieszkiem na twarzy.
- A co my jesteśmy, noclegownia
dla bezdomnych?!- warknęłam. Najpierw podpatrują, potem uciekają, a teraz
wracają i proszą o nocleg? Niedoczekanie.
**********
Obserwowaliśmy jak dziewczyny
wbiegały do sklepu. Przyczajeni w gęstych zaroślach.
- Co im powiemy?- zapytałem.
- Nie wiem. Chociaż…- szarowłosy
zamyślił się, po czym odwrócił w moją stronę.- Powiedzmy im, że szukamy
noclegu. Proste. A jeśli nie, to coś się wymyśli. Tak jak zawsze.
- A co jeśli będą nas wypytywać o
powód naszych odwiedzin?- spytałem. Nie byłem do końca pewny czy Ren wszystko
przemyślał.
- Mam pewien pomysł.- odparł.-
Czekaj, idą już.
Ponownie ukryliśmy się w
krzakach. Niezbyt inteligentna kryjówka, ale no cóż taka praca. Odczekaliśmy
chwilę aż odejdą kawałek dalej od nas, po czym wyszliśmy z ukrycia. Tym razem
to nam udało się je zaskoczyć, chyba…
- Hej, może tak zaczekacie?-
wydarł się szarowłosy do dziewczyn. Odwróciły się zdezorientowane, patrząc na
nas jak na duchy. Podeszliśmy bliżej, ale z ostrożnością. Nigdy nie wiadomo co
takim do głowy może strzelić.
- Co tak się spieszycie?- dodałem
pogodnie, ale widząc ich miny, po prostu nie mogłem.
- Co wy tu robicie?!- zielonooka
od razu przeszła do rzeczy. Skoro chce…
- Zostajemy tu na trochę i
doszliśmy do wniosku, że skoro już się poznaliśmy to może moglibyśmy zamieszkać
u was. Tak na parę dni…- uśmiechnął się Ren. No nie, ten idiota robi z siebie
debila. On jest niemożliwy… Z kim ja się zadaję? Dziewczyny spoglądały na nas
podejrzliwie. W końcu, Ann się odezwała.
- Zostać? U nas?- prychnęła- No
chyba coś wam się w głowach poprzestawiało.
- Niby czemu miałybyśmy to dla
was zrobić?- spytała wampirzyca. Patrzyłem na tą scenkę z niemałym
rozbawieniem.
- Bo was prosimy?- Ren znów się
uśmiechnął. Błagam, tylko nie ten głupawy uśmieszek. Rozumiem, że to dla dobra
sprawy no, ale żeby aż tak się poświęcać? Powinienem już dawno wysłać go do
pokoju bez klamek. Może by wreszcie odzyskał świadomość…
- A co my jesteśmy, noclegownia
dla bezdomnych?!- wydarła się zielonooka, a mnie to dobiło. Z ledwością
powstrzymałem się od śmiechu. Jednak chłopak to zauważył i dął mi niezłego
kuksańca w bok. Momentalnie się ogarnąłem. Chociaż z trudem.
- Odłóżcie na bok sprawy osobiste
i wytłumaczcie nam, dlaczego tu jesteście.- odezwała się wampirzyca. Muszę coś
szybko wymyśleć bo po minie Rena wnioskuję, że nie ma pojęcia co powiedzieć. Ja
zresztą też.
- Niech wam będzie.- powiedziałem
szybko, składając w całość wymyśloną przed chwilą historię.- Na Sarcare oraz
Nestri panuje wojna. Ewakuowaliśmy się
tu wraz z naszymi nyxionami. Chcemy się tu schronić i obmyśleć plan
działania, a że nie znamy tutejszych zwyczajów i nie mamy pieniędzy,
pomyśleliśmy, że moglibyśmy zostać u was.- dokończyłem, dumny z tego kitu,
który właśnie im wcisnąłem. Nie lubię co prawda kłamać, ale też nie chciałbym
stracić pozycji w grupie.
***********
Wreszcie wytłumaczyli nam powód,
skrywany od samego początku. Jednak trudno mi w to wierzyć.
- Nie ufam im. Okłamują nas.-
zagadnęła wampirzyca na osobności.
- Nie tylko ty.- szepnęłam- Ale
po mimo tego faktu, ja bym zaryzykowała. Mamy dwa wolne pokoje. Co prawda
zagracone, ale posprząta się.- wzruszyłam ramionami.
- Mogę zrozumieć wszystko, ale
nie to, że zapraszasz do domu jakiś dwóch kompletnie nieznajomych chłopaków i
to w dodatku z innego wymiaru!- dodała już coraz bardziej zirytowana
wampirzyca.- A jeśli są to przeobrażone duchy zoombi?!!
- Boisz się duchów?-
zachichotałam , nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam.
- Tylko zoombi duchów!-
krzyknęła- One są straszne!- dodała już nieco ciszej.
- Nie mogę… Age boi się duchów!-
nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Weź się skup.- czarnowłosa
wrzasnęła prosto do mojego ucha przez co na chwilę przestałam cokolwiek
słyszeć.- Co z nimi robimy?
- Wiesz co.- odparłam, a po
chwili zwróciłam się do chłopaków.- W porządku, możecie zostać na kilka dni,
ale podkreślam, kilka!
Obydwoje odetchnęli z wyraźną
ulgą.
- Dzięki.- odparli jednocześnie.
Bez słowa ruszyłam w stronę domu. Za mną podążyła Age, a za nią Ren z Rafem.
Przez całą drogę nie zamieniłam z nimi żadnego słowa, podobnie wampirzyca. Gdy
dotarłyśmy na miejsce rozdzieliłyśmy się. Age poszła z Rafem by pokazać mu jego
pokój, a ja poszłam z Renem. Pokój, który dostał znajdował się tuż obok mojego.
Weszliśmy razem do środka. Pomieszczenie wypełnione było sporą ilością
kartonowych pudeł, a także rowerami, nartami i innymi pierdołami, które nie
zmieściły się na strychu. Wszystko pokryte było grubą warstwą kurzu. Nie widać
było podłogi, a meble niekiedy zasłonięte całkowicie pudłami. Kremowe ściany
wyglądały ponuro i niezbyt zachęcająco.
- Uprzątniemy to, a potem
przyniosę świeżą pościel.- powiedziałam. Chłopak ciężko westchnął.- Nie martw
się, tu i tak jest lepiej niż u Age w pokoju!- zachichotałam, a Ren się
uśmiechnął. Wspólnie zaczęliśmy sprzątać pomieszczenie. Po kolei wynosiliśmy
pudła, ramy od obrazów i książki. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Dzięki temu
czas szybciej mijał, a sprzątanie nie było aż tak nudne. Głównie to ja,
zadawałam pytania. Na temat jego, jego domu oraz nyxiona. Niechętnie na nie
odpowiadał, szczególnie na te dotyczące jego przeszłości. Kilka razy mnie
okłamał, a przynajmniej mi się zdawało, że nie mówił prawdy. Kłamał wciąż przy
pytaniu o powód przybycia Ziemię. Pomimo moich starań, wciąż utrzymywał, że
chcą się tu tylko schronić.
- Może zanim zadasz mi kolejny
milion pytań.- szarowłosy odłożył kolejne pudło.- To może to ja zadam ci parę
pytań?- uśmiechnął się tajemniczo.
- Jakie pytania?- odparłam
zdziwiona.
- No, nie wiem…- zamyślił się- A
może powiesz mi, kim tak naprawdę jesteś?
- Żartujesz?- zapytałam.
- Nie, mówię całkiem poważnie. No
dalej, czekam. Ja odpowiadałem na twoje pytania.
- I tak nic z tego nie
zrozumiesz.- stwierdziłam- W porządku, powiem ci.- dodałam, po czym zamyśliłam
się. Jak ja mam zacząć? Nerwowo spoglądałam na ściany, a potem w sufit.
Westchnęłam ciężko i zaczęłam opowiadać.- Gdy byłam mała, znalazłam się na
Xsantosie, który jak się później okazało jest zamieszkiwany przez smoki. Wtedy
nic nie wiedziałam o swoich mocach i gdyby nie Kai, stałabym się przekąską dla
tych gadów.
- Jaki Kai?- przerwał mi chłopak.
- Taki tam. Jest czystej krwi,
młodym smokiem. Uratował mnie, a potem zaprowadził do smoczych jaskiń. Tam
dowiedziałam się o wszystkim.
- To znaczy?
- W moich żyłach płynie smocza
krew. W połowie jestem człowiekiem, a w drugiej smokiem. Właśnie dlatego
potrafię przemienić się w smoka, ale żeby się tego nauczyć, potrzebowałam parę
lat i mnóstwa treningów. To zasługa Kai-a, o mi pomagał. Na koniec dał mi ten
wisior.-wskazałam na prawie płaskiego smoka wiszącego na cienkim, ciemnobrązowym
rzemyku na mojej szyi. Westchnęłam na myśl o brunecie. Tak dawno go nie
widziałam. Ciekawe co tam u niego.
- Coś jeszcze mi powiesz?-
zapytał złotooki.
- Najpierw skończmy porządki, a
później się zobaczy.- mrugnęłam do niego porozumiewawczo co on odwzajemnił
uśmiechem. Słodki jest… Cholera, ogarnij się dziewczyno! By o tym zapomnieć, wróciłam
do sprzątania. Po niecałej godzinie, pokój został całkowicie opróżniony ze
zbędnych rzeczy.
- Wreszcie widać podłogę.-
stwierdził z satysfakcją Ren. Ciemno brązowe panele odbijały promienie
słoneczne wpadające przez okna. Natomiast ściany odzyskały swój dawny wygląd. W
rogu tuż przy oknie stało pojedyncze piętrowe łóżko, a obok dwie szafy na
ubrania. Tuż przy łóżku stała niewielka komoda, a obok biurko i krzesło
obrotowe na kółkach.
- Nareszcie to jakoś wygląda.-
dodałam. Ren złapał mnie za ramie. Odsunęłam się lekko zdezorientowana, a na
jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. Jednak po chwili zastąpił je szeroki
uśmiech.
- Więc to będzie mój pokój, tak?-
zapytał na co ja pokiwałam głową.
-Twój, na pewien czas. Rozgość się,
a ja pójdę po nową pościel.- podeszłam do drzwi nacisnęłam klamkę i jak
najszybciej wyszłam z pokoju. Skierowałam się do pralni. Minęłam swój pokój i
skręciłam w stronę pokoi Age i Rafe. Bez słowa przeszłam obok nich, słysząc przestawiania
pudeł z miejsca na miejsce. Tuż za ich pokojami, po przeciwległej ścianie
znajdowały się drzwi prowadzące do niewielkiego pomieszczenia. Weszłam do
środka. Wewnątrz stała pralka z suszarką obok, kosze na brudne ubrania jak
zwykle w nieładzie oraz białe szafy z pościelą, ręcznikami i innymi ważnymi
rzeczami. Choć pomieszczenie było małe,
światło wpadające przez dwa okna dachowe dodatkowo rozjaśniało biel ścian.
Podeszłam do pierwszej szafy, stojącej najbliżej drzwi. Otworzyłam drzwiczki, aż
zawiasy lekko skrzypnęły. Wyjęłam komplet pościeli i wróciłam się do pokoju. Chciałam jak
najszybciej zająć się własnymi sprawami.
************
Pokój wydawał się mały, ale to
tylko pozory. Bez tych wszystkich pudeł i innych szpargałów był nawet
przyjemny. Kremowe ściany dodawały pomieszczeniu wrażenia jasności. Stało tu
jedno biurko, łóżko i cztery tysiące kartonowych pudeł. We wszystkich były
jakieś stare księgi, obrazki z mojego dzieciństwa, stare zeszyty oraz mnóstwo
innych pamiątek. Moja mama zawsze nazywała mnie „graciarzem”, a ten pokój był
moją „graciarnią”. Oprócz biurka i łóżka stała tu jeszcze mała komoda. Między
pudłami była mała dróżka( a raczej wąwóz), bo kartony sięgały do samego sufitu.
Jak już się przeszło między nimi stawało się naprzeciwko czegoś co wyglądało
jak tron. Karton na kartonie, a na nich złożony koc i jedna poduszka. Trzeba
było zacząć je wynosić. Rafe pomógł mi wejść na biurko, a ja zaczęłam podawać
kolejne pudła z samej góry.
- Postaw to przed moim pokojem.-
powiedziałam do chłopaka, gdy ten wziął ode mnie pierwszy karton. Nie
protestował, tylko zrobił co mu kazałam. Ja również zaczęłam je wynosić. Miałam
zamiar zanieść wszystko do piwnicy, bo to jedyne miejsce w całym domu, gdzie zmieści
się aż tak wiele szpargałów na raz. Postanowiłam zostawić u siebie
najważniejsze księgi, a resztę znieść na dół. Kiedy już wszystko było schowane,
wzięłam jeden z kartonów, które sobie zostawiłam. Leżało w nim mnóstwo książek,
małych i dużych, z zamkami i bez zamków. Między nimi coś błysnęło. Wyciągnęłam
rękę by to sprawdzić. To co zobaczyłam, było prześliczne. Błękitny kryształ
zawieszony na ciemnobrązowym rzemyku. Od trzech lat go szukałam i wreszcie się
znalazł! Jednak z zamyślenia wyrwał mnie nie kto inny jak Rafe.
- Dasz mi jakąś poduszkę i
kołdrę?- zapytał pogodnie Nestrianin
- Daj mi chwilę. Odniosę te pudła
i pójdę coś poszukać.
Ruszyłam do swojego pokoju. Gdy
tylko znalazłam się wewnątrz i odłożyłam karton, otworzyłam drzwi od szafy i
wyjęłam potrzebne rzeczy. Później pobiegłam z powrotem do Rafe i wręczyłam mu
wszystko czego chciał. Teraz muszę przyjrzeć się kryształowi. Może znajdę o nim
jakieś informacje w księgach? Chcę wiedzieć jakie ma możliwości.
-------------------------
Ann Varcon
-------------------------
I oto jest! Rozdział I Komentujcie, jestem ciekawa jak wam się spodoba ;)
Jestem też otwarta na konstruktywną krytykę, chcę by moje teksty były coraz lepsze ^^
No w końcu! (już zamierzałam Cię jutro pobić xDD)
OdpowiedzUsuńCo by tu dużo mówić... rozdział po prostu zajebisty ^^
"rozpięto, szarą bluzę" a nie rozpiętą ? XD zryta literówka -_-
"Ludzie, uciekajcie do bunkrów! Świat się kończy!" je..łam XD
Czekam na kolejny rozdział ^^
Thanks ^^ A z literówką... no cóż, kłania się moje (za) szybkie pisanie xD Kolejny rozdział pojawi się niestety po egzaminach lub później. Na razie nie mam czasu ani weny >.<
UsuńChciałabym przeczytać cały jako książkę, nie mam zbytno czasu na czytanie całego, ale jest super
OdpowiedzUsuń