12 października 2013

Chapter III Beginning Of The End Part 2

Kundel zaszarżował. Próbował mnie dosięgnąć co na moje szczęście mu się nie udawało. Kilka razy oberwał ode mnie w łeb jednak nie robiło to na nim wrażenia. Jego śnieżnobiałe kły były zaledwie kilka centymetrów od mych nóg. Nagle Dingo skoczył i złapał kawałek spodni. Uderzyłem w odwecie kolejny raz w jego łeb. Kundel osunął się na ziemię wraz z urywkiem materiału. Spojrzałem na niego raz jeszcze. Żyje, ale jest zdezorientowany. Postanowiłem wykorzystać tą szansę. Zeskoczyłem z łóżka i wybiegłem z pokoju, zatrzaskując drzwi. Oby nie był tak mądry i ich nie otworzył… Jednak już po krótkiej chwili słyszałem warczenie docierające z pomieszczenia wraz z pazurami, które starały się dosięgnąć klamki. Wolałem nie kusić losu i przyśpieszyłem. Jedyne miejsca gdzie ten kundel mnie nie zagryzie to pokój Ann i Age. Pokój wampirzycy odrzucam na samym starcie. Lepiej nie myśleć co tam jest. Skierowałem się więc do pokoju smoczycy z nadzieją, że Dingo sobie odpuści. Wbiegłem do pokoju Ann i z impetem zatrzasnąłem drzwi. Po chwili usłyszałem jak coś odbija się od nich i odchodzi z cichym powarkiwaniem. Odetchnąłem z ulgą. Wreszcie się go pozbyłem.
- Co ty tu robisz?- dotarł do mnie głos Ann. Nadal zdyszany odwróciłem się w jej stronę.
- Wiesz- westchnąłem- to taka dość zabawna sprawa, bo…- przerwałem gdy zorientowałem się co leży w jej walizce. Zasłoniłem szybko oczy ręką, tak aby nic nie widzieć- Sorry… nie wiedziałem- wymamrotałem cicho pod nosem. Po raz kolejny wpakowałem się w zrytą sytuację.



***


Wrzucałam do walizki dosłownie wszystko. Później zajmę się układaniem, bo przede wszystkim chcę szybko ustalić co wezmę. Podeszłam do małych szafek. Otworzyłam jedną z nich i wyjęłam bieliznę. Nie zastanawiając sie wrzuciłam ją do foliówki, a następnie do walizki. Usiadłam przed bagażem i zaczęłam trochę porządkować ciuchy by zrobić miejsce na następne. Nagle do pokoju wbiegł Ren, zamykając za sobą drzwi z hukiem. Chłopak odetchnął z ulgą gdy odbiło się od nich jakieś stworzenie i powarkując odeszło.
- Co ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona. Choć mam wrażenie, że wiem co go goniło. Zwrócił się w moją stronę.
- Wiesz - westchnął- to taka zabawna historia, bo…- przerwał i rumieniąc się, zasłonił oczy- Sorry, nie wiedziałem.- mruknął pod nosem. Rozejrzałam się po pokoju. Czemu się tak zachował? Spojrzałam na walizkę i wszystko stało się jasne. Jak najszybciej chciałam ją zamknąć, jednak przy całej tej sytuacji ręce całkowicie mi się poplątały. Zdenerwowana w końcu zamknęłam bagaż i odetchnęłam. Ręce mi się trzęsły, nie mogłam nad sobą zapanować. Chłopak zerknął na mnie kątem oka po czym opuścił ręce. Poczułam jak się rumienię.
- Więc teraz powiesz mi co tu robisz?- spytałam, próbując się opanować.
- Spotkałem Dinga- odparł- Próbował mnie zabić.
- To nic nowego- westchnęłam- On próbuje zabić każdą osobę, za którą Age nie przepada.
- Skąd ona go wytrzasnęła?
- Wiesz co, chyba wolałabym o tym nie wiedzieć.
- Może kupiła go…- dodał chłopak, gapiąc się w sufit.
- Nie sądzę.- odparłam- Jeśli już to znalazła, a później zabawiła się jego kodem DNA, tworząc bez mała potwora…
- Chwila- przerwał mi złotooki- Rozumiem znalezienie, ale mutacja?! Nie sądziłem, że na Ziemi istnieje możliwość zmiany kodu genetycznego…
- Bo teoretycznie nie ma. Podejrzewam, że pomógł jej przy tym ten niewielki, błękitny kryształ, który nosi non stop na szyi.- stwierdziłam po czym nastała nieprzyjemna cisza.
- Wracam do siebie.- powiedział chłopak, lekko uchylając drzwi.- Na razie!- rzucił i po chwili wybiegł z pokoju. Pokręciłam głową z dezaprobatą i dokończyłam pakowanie walizki. Teraz tylko muszę się upewnić czy aby na pewno wszyscy lecimy do Stanów. Nawet Age…


***


Zwariowała! Po prostu zwariowała! Wbiłam pazury w fotel. Nie nienawidziłam samolotów. Wolałam statki, czy auta. Ze statku mogłam uciec, z samochodu również. W samolocie trudniej było odnaleźć drogę ucieczki. To taka ogromna, twarda i blaszana puszka, w której jest jedna lub dwie drogi ucieczki. Do tego lata. Nie muszę chyba dodawać, że nie ufam ludzkim maszyną (ludziom też nie)?
Delikatnie przymrużyłam oczy i starałam się opanować drżenie rąk i nóg. Stewardessa, a następnie pilot coś mówili, ale ich nie słuchałam.
- Boisz się latać?- zapytał Rafe
- Nie ufam ludziom i ich wynalazką.- odszepnęłam przez zaciśnięte zęby.
- Będzie dobrze, zobaczysz.-spojrzał na mnie fiołkowymi oczami i uśmiechnął się. Zawsze mnie uspokajał. Jak melisa. Poczułam dziwne uczucie w żołądku. Miłe, ale zupełnie mi obce. Uśmiechnęłam się i rozluźniłam. Wtuliłam się bardziej w fotel i zasnęłam.
Obudził mnie silny wstrząs. Spałam półtorej godziny. Ann spała. Podobnie Ren. Nestranin rozwiązywał krzyżówkę. Dziwiło mnie, że aż tyle nas łączy. Kiedy schylał się by włożyć krzyżówkę do plecaka, gumka od jego bokserek i jeszcze kawałek materiału wysunęły się spod spodni tak, że je zobaczyłam. Zaczęłam chichotać gdy zauważyłam nadruk. Wielkanocny zając i Święty Mikołaj. Oboje trzymali w rękach kufle z napojem i właśnie wznosili toast. Kiedy chłopak zorientował się co się stało, podciągnął spodnie i usiadł prosto w fotelu. Cały się zarumienił.
- Gdzie się gapisz?- wyszeptał. Śmiałam się jeszcze chwilę. Chłopak tylko westchnął ciężko.- Niech to pozostanie między nami.
Przytaknęłam i znów wygodnie ułożyłam się w fotelu. Po kilku minutach zasnęłam.


***


Wreszcie wysiedliśmy z samolotu. Age jak wypłoszone zwierzę, wyskoczyła z maszyny i pognała w stronę wejścia do budynku. Przewróciłam oczami, ignorując jej zachowanie. Razem z chłopakami ruszyłam do wejścia. Tuż nad nim znajdował się ogromny napis: Airport California. Uśmiechnęłam się pod nosem i przekroczyłam próg. Wewnątrz doznałam nie małego szoku. Ogromna przestrzeń, mnóstwo ludzi. Tak wielkiego lotniska w życiu nie widziałam. A myślałam, że Łódź Airport jest duże… Wzrokiem szukałam miejsca odbioru bagaży. Nagle zobaczyłam Age, przepychającą się między ludźmi. Po chwili zorientowałam się, że biegnie do walizek. Bez namysłu ruszyłam za nią. Jeszcze zrobi coś głupiego. Za sobą słyszałam kłótnie. Z tego co udało mi się usłyszeć i zrozumieć, jakiś Amerykanin oskarżał Rena i Rafe o próbę kradzieży. Chyba… Pomóc im? Niech sobie sami radzą. Mnie i wampirzycę, dzielił dystans 2 m. Chciałam przyśpieszyć, ale nie mogłam. Byłam wyczerpana, ledwo co oddychałam. To nie było dla mnie normalne. Przecież wytrzymuję długotrwałe loty, a to bardziej męczące niż krótki bieg. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, wpadłam na wampirzycę i razem pomknęłyśmy w stronę ziemi.
- Złaź ze mnie!- wydarła się czarnowłosa wprost do mojego ucha. W jednej chwili poczułam chłód podłogi.- Zwariowałaś?!
- Wybacz- z trudem wydusiłam to słowo- W jednej chwili straciłam wszystkie siły…
Powoli wstałam, wciąż kręciło mi się w głowie. Age przyglądała mi się podejrzliwie. W miedzy czasie dobiegli do nas Rafe i Ren.
- Co jest?- zapytałam pamiętając o tym, że kłócili się z jakimś facetem.
- Wpadłem na jakiegoś faceta w garniaku, a Rafe potknął się o jego walizkę. Teraz twierdzi, że próbowaliśmy ukraść jego bagaż-wysapał Ren- Chyba… Nie wiem, nie znam tego języka.
- W końcu mu zwialiśmy, ale chyba zdążył wezwać ochronę- dodał Rafe. Spojrzałam na miejsce skąd przybiegli. Zbladłam, gdy zobaczyłam dwóch ochroniarzy.
- Bierzemy walizki i spadamy stąd!- warknęłam- Teraz!
Najszybciej jak się dało, złapaliśmy bagaże i pobiegliśmy przed siebie. Starałam się wybierać drogę tak, aby jak najszybciej wydostać się z budynku, a także zgubić goniących nas mężczyzn.


***


Nie wiem dokąd biegliśmy. Prowadziła Ann, a ochroniarze byli coraz bliżej. Miałem nadzieję, że nas nie zobaczą, ale jednak udało im się. W końcu dostrzegłem wyjście. Zadziałał instynkt. Przyśpieszyłem, wymijając smoczycę. Wybiegliśmy z budynku wprost na parking. Spojrzałem za siebie. Ochroniarze byli na zewnątrz.
- Za samochody!- wydarłem się do reszty. Wszyscy rozdzieliliśmy się. Po krótkiej chwili każde z nas znalazło kryjówkę na tyłach parkingu. Odczekałem parę minut, po czym wyjrzałem zza auta. Ochroniarze jeszcze chwilę obserwowali okolicę jednak po chwili wrócili do budynku. Jak na znak, cała nasz czwórka podniosła się z ziemi. Odetchnąłem z ulgą. Pozbyliśmy się ich. Podszedłem do reszty.
- Co teraz?- spytałem
- Ja bym proponował udać się do portu- odezwał się Dragonoid
- Będzie problem- dodała Ann- Do portu mamy jakieś 10 km. Przynajmniej tak wygląda sytuacja na mapie.
Spojrzałem na ekran jej smartphona.
- W takim razie, co dalej?- spytał fiołkowooki
- Może polecimy Dobrze po tak długie podróży rozprostować skrzydła.
- Mówiłam Ci to już tysiąc razy, Age. Jak ty to sobie wyobrażasz? Niezauważeni przelecimy nad miastem? Mgła aż tak nie chroni…
- Po za tym ja i Rafe nie mamy skrzydeł- poparłem zielonooką
- A nyxiony? Z tego co pamiętam Drago potrafi się teleportować- ponownie wtrąciła wampirzyca
- Dasz radę?- Lineholt zwrócił się do Dragonoida
- Powinienem.- odparł smok. Spojrzałem na Ann. Wyglądała na zmartwioną. Jakby o czymś nie chciała powiedzieć.


***


Boję się o niego. Podczas lotu wypytywałam go o wydarzenia sprzed kilku dni. O to, dlaczego tak dziwnie się zachowywał. Że też się nie zorientowałam! Opowiedział mi przerażającą prawdę. Gdy ja byłam pod wpływem tej negatywnej energii… Mój nyxion, Drago również był nią pochłonięty. Od tego czasu jest słabszy. Nie wykonuje już silnych ataków. Wychwyciłam to podczas jednego z treningów. Pomimo tego cały czas zapewnia, że wszystko jest w porządku.
- Zgoda- przytaknęłam- Drago?- zwróciłam się do smoka i rozejrzałam po okolicy. Uspokoiło się, na razie nie widać ludzi.- Przenieś nas.
Wyciągnęłam rękę, a nyxion przysiadł na moim ramieniu. Ren, Rafe oraz Age położyli dłonie na moim ramieniu. Po chwili Dragonoid rozbłysł oślepiającym światłem. Poczułam jak tracę grunt pod stopami, a wszystko wokół zaczyna wirować.
Nim się obejrzałam byliśmy na miejscu. Drago przeniósł nas w jakiś zaułek, w którym jechało rybami. Nie, żebym miała coś przeciwko rybom. Tu śmierdziało takimi… zgniłymi rybami. Wiele potrafię znieść, ale na ten smród mój żołądek postanowił zwrócić całą swoją zawartość. Całe szczęści, że udało mi się powstrzymać ten odruch. Skrzywiłam się ponownie bo choć przeniesienie się tu było dobrym pomysłem to jednak ohydne miejsce.
- Gdzie teraz?- dopytywała się wampirzyca, zakrywając nos dłonią.
- Szukamy statku- odparłam, wyglądając na plac- Śnieżnobiałego katamaranu rejsowego- uściśliłam.
- A jak to coś wygląda?- podszedł do mnie Rafe.
-Mniej więcej tak- wskazałam na niewielki statek, znajdujący się na prawo od ogromnego promu rejsowego. „Imagine”, bo taką nazwę nosił katamaran nie był jakieś duży, ale co najmniej z 60 osób spokojnie zmieściły by się na pokładzie. Statek posiadał dwa sztywno połączone kadłuby umieszczone równoległe względem siebie. Był  też napędzany dwoma silnikami. Na pokładzie znajdowało się kilka  leżaków oraz drewnianych ławeczek.
- Zorientuję się kiedy ruszają.- rzuciłam i wybiegłam z zaułka. Mam tylko nadzieję, że jakoś uda mi się z nimi dogadać. Dobiegłam do katamaranu i ostrożnie weszłam na pokład. Nie chcę pechowi ułatwiać zadania. Na miejscu rozejrzałam się w poszukiwaniu kapitana statku. To chyba niemożliwe, żeby go tu nie było. Sami raczej  nie pokierujemy statkiem choć jestem pewna, że Age by coś wykombinowała. Dostrzegłam drzwi. Otworzyłam je i przekroczyłam próg. Wewnątrz nikogo nie było. Przy panelu sterującym, który ku mojemu zdziwieniu był pokryty różnej wielkości, kontrolkami oraz ekranami LCD, leżała kartka. Podbiegłam i złapałam ją.


Wypływamy o 20.00 Proszę o punktualność!


Zdębiałam. Kto normalny zostawia własny statek do którego każdy może wejść i odpłynąć, o ile umie, a pozostawia tylko kartkę?!
- Co o tym sądzisz?- zapytałam smoka, który właśnie pojawił się na mym ramieniu.
- Już ci mówiłem. Nic w tym wyjeździe mi nie pasuje. To nie jest przypadek.
Pokiwałam głową.
- Tyle to i ja wiem- szepnęłam zła na własną bezsilność i głupotę. Po co zgodziłam się tu przyjechać?
Co mnie podkusiło? Schowałam kartkę do kieszeni i wybiegłam z pomieszczenia kierując się w stronę zejścia na ląd. Nie uważałam. Poślizgnęłam się na samym końcu i poleciałam do przodu wprost na jakąś dziewczynę. Obie upadłyśmy na beton. Mało brakowała, a znalazłabym się w wodzie. Gdy tylko przestało mi się kręcić w głowie, wstałam i spojrzałam na nią. Miała blond włosy i zielone oczy. Na sobie miała białą bluzkę, spod której był widoczny czarny top i krótkie, czarne spodenki jeansowe oraz zwykłe czarne trampki.

„Skąd ja cię znam?”- zapytałam samą siebie w myślach.

---------------------

Od autorki: Bardzo was przepraszam, że tak długo musieliście czekać na nowy rozdział, o ile ktoś jeszcze na tego bloga zagląda... Nie mniej jednak mam nadzieję, że dostanę od was choć pięć komentarzy. 

Co mogę jeszcze napisać... Kiedy pojawi się trzecia część? Sama chciałabym wiedzieć. Rozdziały mogę przepisywać tylko w weekendy choć mam ogromną nadzieję, że sytuacja ze szkołą w końcu się uspokoi. Na koniec chciałabym zaprosić was jeszcze na mojego drugiego bloga:


oraz zapraszam was serdecznie do zapisania się do Akademii Nyxionów!


Ann Varcon

and

Age Willow


6 komentarzy:

  1. Cześć. Nie sądziłam, że ta historia tak bardzo przypadnie mi do gustu ^^
    Wiesz co? Też bojem siem samolotów... Samoloty latają... I czasami spadają...
    Ale zostawmy już moje fobie w spokoju xD
    Ten fragment z walizką był świetny! Nie ma to jak stara dobra wpadkw przed chłopakiem XD
    O ja cie... DINGO!!!
    Hehehe xD Powiedz Age, że też chcem takiego ^^ Mam kilka spraw, a on może mi pomóc... *niebezpieczny błysk w oku*
    Pozdrawiam i czekam na dalszą część!
    Will

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że historia przypadła Ci do gustu ^^
      Co do samolotów, pamiętam gdy miałam lecieć do Grecji. Przed tym na oglądałam się różnych filmów o katastrofach lotniczych i później bałam się wsiąść. Wszystko było ok, ale też najadłam się strachu gdy w pewnym momencie wyjrzałam na zewnątrz i tuż koło prawego skrzydła ujrzałam błyskawicę. Mało zawału nie dostałam. Teraz moja szkoła organizuję wycieczkę do Anglii. Moi rodzice chcą bm pojechała, ale to oznacza, że znów będę musiała polecieć samolotem x_x
      Jeśli chodzi o walizkę, pomysł ten był inspiracją z jednego z rozdziałów mojej znajomej ze szkoły, HiTori. Główna bohaterka, Yui, najbardziej pechowa osóbka na świece, brała prysznic po tym jak nowa znajoma, Akemi pomogła jej gdy tamta wywaliła się w kałużę błota i była cała umorusana ziemią. Oczywiście Yui zapomniała o tym by zamknąć drzwi i w pewnym momencie do łazienki wchodzi, Akira, brat Akemi. Yui mało się nie zabija, próbując zasłonić się ręcznikiem, a Akira szybko ucieka z pomieszczenia. Kilkanaście minut później, do pokoju, w którym przebywa Yui j dwie siostry, znajome ze szkoły, wpada roześmiana Akemi (mój odpowiednik) Siostry próbują dowiedzieć się o co chodzi. Akemi w końcu odpowiada im pytaniem: "Coś ty mu zrobiła, Yui, siedzi milczy jak nigdy" mówiąc oczywiście o swoim bracie.
      Uwielbiam ten moment, 10 rozdzialik <3
      Jak już Age powiedziała, pożycza Ci swojego kundla *patrzy z pogardą na Dinga*
      Część kolejna rozdziału pojawi się już niedługo ^^'

      Usuń
  2. Z chęcią użyczę mojego potworka - szyderczy śmiech- O, Ren jeszcze będzie mial z nim piekło. ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Używaj go do nękania kogo chcesz. Poradze se bez niego, w końcu mam jeszcze Tole i swoją ukochaną patelenme. ^^ Ja też panicznie boje się samolotów i samego latania nimi. Wszystko przez mojego ukochanego tatusia który oczywiście jak tylko siadałam przy moim kompie (wreszcie mam laptaba ^^) musiał oglądać katastrofy w przestworzach, a ja po prostu nie moge nie patrzeć. O wiele wole płynąć statkiem . Pół Europy zjechałam ale ani razu nie leciałam samolotem. Ale wkońcu pewnie będę musiała się przełamać, w końcu tylko w Chinach robią profesionalne kursy dla herbaciarze XD Jak ja kocham te specjalne, chińskie ziółka <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak obejrzymy sobie filmy przed wejściem do samolotu - bardzo mądre rozwiązanie jeśli chcesz sobie narobić fobii XD
    Ja nie oglądałam ani nigdy nie leciałam.
    Ja już w Angli byłam ale jechać autokarem to jakiś koszmar w szczególności nocą.
    O widzę że nie tylko ja miałam ochotę pożyczyć kogoś bardzo złego by dać nauczkę pewnej osobie (złowrogo się uśmiecha) Jak ja to ujęłam "Drastyczne sytuacje wymagają drastycznych osób do ich rozwiązania" - taka tam maksyma z jednego mojego opowiadania ^^
    Dobra, zabieram się za czytanie i skomentuję to :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Oki przeczytałam :D
    Ciekawy rozdział. Ej czy ta dziewczyna to nie ta co przypadkiem jest siostrą czy coś tego Czarnego? Nie wiem ale serio już się kiedyś pojawiła i to nawet na twoim poprzednim blogu - mam takie przeczucie. Ale skoro masz spojlerować mi to lepiej mi nie mów i ciągnij w swoim tempie historię do końca ^^

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. Wasze komentarze motywują mnie do dalszego pisania ;)

Jeśli zauważysz błędy, napisz mi o nich, a poprawię je ^^

Linki do siebie, informacje o konkursach i nowych rozdziałach proszę umieszczać w zakładce "Księga Gości"

Obserwatorzy