Prolog
Na początku sądziłam, że smocza moc jest darem dla „tych wybranych”. Do tej pory była dla
mnie jedynie dodatkiem. Gdy tylko
mogłam, przywoływałam moc, przeobrażając się w smoka i latałam beztrosko po
niebie, pilnując, aby żaden człowiek mnie nie zauważył. W nocy wymykałam się z
rodzinnego domu, żeby zobaczyć księżyc w pełni, który dawał mi siły. Potrafiłam
przez długie godziny siedzieć w jednym miejscu i zamkniętymi oczami w blasku
pełni wsłuchiwać się w ciszę. Niezwykłą ciszę.
Moje życie odmieniło się całkiem, gdy poznałam Nyxiona,
Drago. Miałam wtedy 13 lat. Choć na początku za sobą nie przepadaliśmy, teraz
wspólny trening jest nieodłączną częścią dnia. Teraz mam 16 i wiele się od
tamtego czasu zmieniło. Między innymi dowiedziałam się wielu rzeczy o tych
stworzeniach. Każdy nyxion ma specjalizację w danym żywiole, dzięki czemu
posiada niesamowite umiejętności. Zarówno te podstawowe jak i indywidualne. Istoty
te potrafią zwiększać swoją moc poprzez ewolucję. Niestety nie da się
przewidzieć, kiedy ona nastąpi. To właśnie dlatego trenuję z Drago codziennie,
a pomaga mi w tym Age wraz z Werną, która również jest nyxionem. Werna ma
unikalną specjalizację, gdyż kryształ nie należy do kręgu żywiołów. Tak
naprawdę nie za wiele wiemy o jej pochodzeniu. To było niesamowite gdy po raz
pierwszy spotkałyśmy się tak niezwykłymi istotami. Tu na Ziemi znalazły
schronienie jak i dom, ponieważ Vestran pogrążył się w wojnie domowej, która swoim
zasięgiem objęła całą planetę. Teraz jest tam spokojnie, ale Drago oraz Werna
postanowili zostać z nami. Wracając do mojej mocy… nie zawsze byłam z niej
szczęśliwa. Szczególnie wtedy jak się o niej dowiedziałam. Bałam się tego, a
zaczęło się tak niewinnie. Mając 5 lat,
dziwnym trafem znalazłam się na innej planecie. Pewnie myślicie sobie, że
zwariowałam, ale tak było. Na początku byłam przekonana, że znalazłam się w
zwykłym lesie. Jednak po krótkiej chwili ujrzałam te niesamowite stworzenia.
Wyglądały jak przeogromne jaszczury. W sumie to nie było tak dalekie od prawdy.
Jeden z gadów wzniósł się w powietrze i splunął ogniem na drugiego. Wtedy już
wiedziałam. Błoniaste skrzydła, ostre jak brzytwa szpony oraz kły, a do tego
łuski mieniące się w słońcu. Jeden ze smoków miał turkusowo zielone łuski, a
drugi czarno fioletowe. To przecież niemożliwe, ale właśnie wtedy stałam się
świadkiem walki pomiędzy dwoma mistycznymi bestiami. Posunęłam się lekko do
przodu i usłyszałam trzask łamiącej się gałązki. Pech już wtedy mnie dopadał.
Spojrzałam pod nogi, a potem na smoki, które zwróciły na mnie swoje
zainteresowane spojrzenia. Gadzie oczy, a raczej ślepia, które zdawałoby się
przeszywały mnie na wylot. Jakby próbowały dowiedzieć się kim jestem i skąd się
tu wzięłam. Nigdy nie zapomnę tego uczucia. Po chwili jeden z nich, ten o
czarno fioletowych łuskach, zaczął biec w moją stronę. Przerażona, cofnęłam się
i zahaczyłam o korzeń przez, który miałam dość nieprzyjemne spotkanie z ziemią.
Na parę sekund zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam ujrzałam nad sobą garnitur
ostrych zębów. Poczułam nieprzyjemny zapach wydobywający się z paszczy bestii.
Chciałam cofnąć się jeszcze kawałek, ale za sobą miałam stare drzewo. Smok był
tuż nade mną. Czułam na sobie jego gorący oddech. Szykował się do ataku, lekko
cofnął głowę do tyłu. Przymknęłam oczy. Jak miałam już umierać, to wolałam
przynajmniej nie widzieć tego jak zginę. Nagle usłyszałam głośny ryk, łupnięcie
o ziemie ogromnego stwora oraz ciche jęki. Otworzyłam oczy. Przed mną stał
młody chłopak. Był ode mnie starszy, o co najmniej trzy lata, tak na oko… Miał
cudowne ciemno szare oczy.